Zasnął na ławce w palącym słońcu. Uwagę przechodniów zwrócił również swoim wyglądem.
Czterdziestokilkuletni mężczyzna miał zakrwawione ciało. Jego lewy nadgarstek okalała opaska szpitalna, co mogło wskazywać na samowolne oddalenie. Nieparzyste obuwie i porzucone kule ortopedyczne świadczyły z kolei o schorzeniu narządu ruchu. Numer alarmowy wykręcił pełniący w pobliżu swoje obowiązki służbowe reporter „TP”. Dyspozytor centrum powiadamiania ratunkowego po zebraniu wywiadu zadysponował patrol policji. Przybyli na miejsce mundurowi rozpoznali w mężczyźnie „stałego klienta”. Według ich wiedzy prudniczanin opuścił szpital kilka tygodni temu, na własne żądanie. Funkcjonariusze mieli wezwać pogotowie. Nie wiemy jeszcze, czy karetka dojechała i czy „niebiescy” oczekiwali na ewentualne przybycie medyków, ale faktem jest, że zaledwie kilka minut później były piłkarz lokalnego klubu widziany był na sąsiedniej ulicy. Ci, którzy znają jego historię, podkreślają, że wymaga on również wsparcia systemowego.
Nie warto być obojętnym w podobnej sytuacji. Czasami jeden telefon może uratować komuś życie.
Prawidłowa reakcja dziennikarza. Brawo! Ciekawe, ile osób wcześniej przeszło tam obojętnie.
Przeszlo jak przeszlo, wiekszosc prowadzila „obserwacje” wygrzewajac sie na lawkach( w Rynku ).Widac kamery miejskie to atrapa skoro dzieja sie tam o wiele „gorsze sceny” i brak reakcji odpowiednich sluzb !!