Ponad sto lat temu niemiecki badacz Paul Schmidt nagrał polskie pieśni ludowe z ziemi prudnickiej. Materiał zachował się do czasów współczesnych. To najprawdopodobniej najstarsze nagrania dźwiękowe z terenu powiatu prudnickiego w jego historycznych granicach.
Nagrania utrwalił w 1913 r. Paul Schmidt na ponad trzydziestu woskowych wałkach, które obecnie znajdują się w Berlińskim Archiwum Fotograficznym (Berliner Phonogrammarchiw). Niemcy udostępnili utwory Instytutowi Sztuki Polskiej Akademii Nauk (ISPAN), który z kolei wydał płytę CD.
Niemiec zafascynowany słowiańszczyzną
Nie wiadomo, kim dokładnie był Paul Schmidt. Według etnomuzykologa z ISPAN Jacka Jackowskiego w berlińskim archiwum zachowały się tylko dwa dokumenty dotyczące Schmidta. Pierwszy to wizytówka, z której dowiadujemy się, że był on Niemcem i nauczycielem gimnazjalnym. Drugi to jego plany dotyczące nagrań – gdzie chce jechać, co utrwalić, ile wałków i jaki fonograf potrzebuje. Jest również artykuł Schmidta z 1916 r. Naukowiec skupił się na folklorze słowiańskim, interesowało go nie tylko to, co śpiewano, kto był wykonawcą, ale i „geneza śpiewu”.
– On ukuł sobie taką teorię, być może opierała się ona na wcześniejszych pobytach, że mieszkańcy tych miejscowości – Smolarnia, Racławiczki i Dziedzice (wsie znajdowały się wówczas w pow. prudnickim – przyp. red.), mówili gwarą, czy językiem, który był wyjątkowo śpiewny i melodyjny – mówi w wywiadzie dla Programu Drugiego Polskiego Radia Jacek Jackowski. – Zawiera takie elementy, które są czymś między śpiewem, a mową.
Schmidt pisał, że podczas pobytu we wsiach powiatu prudnickiego, jego znajomy, który nie znał języka polskiego, ani lokalnej gwary, nie potrafił rozróżnić, kiedy ludzie mówią, a kiedy śpiewają.
Na nagraniach utrwalone są głosy osób, które nie wyróżniają się szczególnymi uzdolnieniami wokalnymi, czy walorami głosowymi. Utwory są świeckie i religijne. Jedna z ballad jest o pastuszku, który odzyskał wzrok dzięki Matce Bożej, inna o kochankach. Są pieśni zalotne, utwór weselny (o dziwo smutny, z zaaranżowanym płaczem panny młodej) i piosenki rubaszne.
Tajemnica orkiestry Lubczyków
Schmidt podkreślał lokalność miejscowej kultury, ale jednocześnie ubolewał, że ma ona coraz więcej naleciałości obcych, na przykład w postaci nowych instrumentów. Żałuje, że lokalny folklor niszczy… szkoła niemiecka, „która wbija wykonawców w jakieś rytmy i frazy, które nie są charakterystyczne dla ich rdzennej kultury”.
– To świadczy, że był bardzo zafascynowany tym regionem, i że było to poza jakąkolwiek ideologią. Wchodził w bardzo głębokie kontakty z (…)
Pełna wersja artykułu opublikowana została w „Tygodniku Prudnickim”, wydanie nr 23 z 23.05.2018. Archiwalne numery gazety dostępne są w redakcji (ul. Kościuszki 13a, 48-200 Prudnik), można też kupić e-wydanie: e-kiosk.pl.