Zmarł Miroslav Petřik, kasztelan wieży na Biskupiej Kopie

4

Zmarł Miroslav Petřik, wielka postać Gór Opawskich, człowiek, który miał marzenie.

W środę, 2 lipca, informację o śmierci Miroslav Petřika przekazał Paweł Szymkowicz, burmistrz Głuchołaz i miłośnik Gór Opawskich. Przed laty, w artykule o Biskupiej Kopie, w ramach cyklu Korony Gór Opawskich, napisałem, że jedną twarzy tej wyjątkowej góry jest właśnie Miroslav Petřik. Mówiono o nim: kasztelan wieży na Kopie, bo też przez wiele lat pełnił funkcję – w ramach Klubu Przyjaciół Zlatych Hor – opiekuna tej zabytkowej budowli należącej do Miasta Zlate Hory. Na Kopie pojawił się na stałe w 1998 r. i na kilka dziesięcioleci związał z tym miejscem całe swoje życie. W sezonie, a również poza nim, mieszkał w baraku przy wieży.

W pewnym momencie drogi między czeskim samorządem a Petřikiem rozeszły się a na Kopie pojawiła się podwójna obsługa turystów – prywatna Mirka i samorządowa w wieży. Dziełem życia Czecha miało być schronisko na szczycie Kopy. Budowla wywoływała kontrowersje ze względu na lokalizację przy samym szczycie, ale Mirek wierzył, że robi coś dobrego. Na początku inwestycji ze swadą mówił o swoich planach i rozwiązaniach sprawiających, że budowla miała być samowystarczalna, czerpiąc energię z natury. Niezbyt wielka, ale piękna w swoim charakterze. Doskonale pamiętam wspaniałą uroczystość osłonięcia wmurowanego w ścianę budowli kamienia węgielnego schroniska (23 sierpnia 2008 r.).

– Nie mogę się już doczekać, żeby zjeść w tym schronisku lody, wypić piwo lub herbatę z rumem – mówił podczas uroczystości Vladimir Začal, przewodniczący Klubu Przyjaciół Zlatých Hor i były burmistrz Zlatých Hor.

Niestety to zadanie przerosło Mirka. Tempo budowy wkrótce spowolniło, a na gołych ścianach pojawił się baner informujący, że obiekt powstaje bez wsparcia. Turyści coraz bardziej krytycznie spoglądali na nieciekawie wyglądający plac budowy, który do dziś szpeci szczyt Kopy. Mirek był gościem Prudnika, między innymi spotkań turystycznych w Prudnickim Ośrodku Kultury, na które był zapraszany przez ówczesnego dyrektora Ryszarda Grajka i innych członków PTTK. Gdy trzeba było, to Czech niósł pomoc osobom, które potrzebowały pomocy – od zasłabnięć, po urazy fizyczne.

Mirka Petřika zapamiętam z tej najlepszej strony. Jako człowieka zakochanego w Kopie, pogodnego, z uroczym uśmiechem, zawsze chętnego do pomocy i z głową pełną pomysłów. Wiele z nich udało mu się zrealizować, czy to samodzielnie, czy z udziałem innych osób i instytucji. Co roku przygotowywał pamiątkowe kieliszki z noworocznego wejścia na Kopę, zawsze dedykowaną innej postaci, miejscu, czy wydarzeniu. Hegerova vyhlidka (2008), krzyż Rudolfów, Krzyż Pojednania trzech narodów (2005), to tylko kilka z wielu inicjatyw, których był twórcą lub współtwórcą. Mirek miał też ogromną wiedzę, której jakoś szczególnie nie eksponował, a która pojawiała się dopiero podczas rozmowy z nim. Kiedyś mnie zaskoczył, gdy zagadnąłem go na temat Opawskiej Drogi, nie licząc na jakąś szczególną odpowiedź, tymczasem otrzymałem długą wypowiedź z niezwykle trafnymi przemyśleniami.

Żegnam człowieka wyjątkowego dla polsko-czeskiej turystyki w Górach Opawskich. Jego duch pozostanie wśród drzew i skał, gdzieś na szczycie Kopy, miejsca, które ukochał całym sobą.

Pogrzeb odbędzie się na cmentarzu w Jeseniku – Bukovicach (LOKALIZACJA), 9 lipca, o godz. 14.00.

4 KOMENTARZE

  1. Zawsze będzie kojarzony z Biskupim Kopa. Przydałoby się go jakoś tam upamiętnić. Budowa schroniska do rozbiórki.

    • Myślisz? Czesi są bardziej wrażliwi na otoczenie od Polaków. Zakładam, że do 5 lat coś tam się wydarzy. Albo nastąpi adaptacja na nowe cele, albo rozbiórka i niwelacja terenu.

Skomentuj werka Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here