Od dziś „zakaz fotografowania”. Rozporządzenie, które nie ma sensu

7

W Polsce Ludowej zakazy fotografowania dochodziły do absurdu, obejmując między innymi urzędy pocztowe. Wprowadzane właśnie – zbieżne tymi historycznymi – przepisy, wywołują co najmniej grymas śmiechu na twarzy. Powstało prawo, które z jednej strony będzie martwe, a z drugiej pozwoli się wykazywać nadgorliwym służbistom.

Od dziś (17 kwietnia) weszło w życie rozporządzenie ministra obrony narodowej dotyczące zasad wydawania zezwoleń na utrwalanie wizerunku obiektów, osób lub ruchomości oraz wzoru znaku zakazu fotografowania. Od teraz obiektom, na których będzie znajdował się ustalony rozporządzeniem znak (w sklepach internetowych już można go kupić za 60-80 zł), nie będzie można robić zdjęć, ani ich filmować. Dotyczy to również osób i ruchomości (np. pojazdów), które znajdują się na jego terenie. Miejsc objętych zakazem ma być blisko 25 tysięcy, z czego obiekty wojskowe to tylko około 3 procent. Pozostałe to między innymi elektrownie, stacje transformatorowe, komendy policji, obiekty administracji publicznej (np. ministerstwa, urzędy wojewódzkie, sądy), ważniejsze obiekty infrastruktury komunikacyjnej (mosty, wiadukty, tunele, dworce, linie kolejowe, lotniska).

Co ciekawe  przepisy o zakazie fotografowania cały czas obowiązywały, ale nie były egzekwowane, a możliwość warunkowego fotografowania lub filmowania nie była w ogóle uregulowana.

Fotografowanie i filmowanie bez zezwolenia będzie możliwe w niektórych sytuacjach:

  • na potrzeby dokumentowania stanu technicznego, remontów, inspekcji, audytu, kontroli czy działań marketingowych dla zarządcy obiektu,
  • przy dokumentowaniu np. podpisywania ważnych umów przez zagraniczne delegacje, konferencji prasowych lub nagrywaniu wywiadów,
  • w ramach prac geodezyjnych (w określonym w rozporządzeniu zakresie),
  • podczas działań ratowniczych straży pożarnej,
  • podczas realizacji zadań służbowych przez funkcjonariuszy policji, straży granicznej, Służby Ochrony Państwa, służb specjalnych, organów ścigania, sądy i prokuraturę czy na potrzeby informacyjne dowódcy jednostki wojskowej (oraz innych, wymienionych w rozporządzeniu).

Złamanie zakazu grozi karą aresztu lub grzywny oraz – po orzeczeniu sądu – utraty urządzenia utrwalającego obraz (np. smartfon).

– Zakaz „uderzy” m.in. w pasjonatów kolejnictwa, czy lotnictwa, a także w turystów, chcących np. uwiecznić jakąś budowlę, która może się okazać „obiektem strategicznym” lub spacerowiczów chcących zrobić sobie zdjęcie na moście na tle zachodzącego słońca – komentuje nowe rozporządzenie Mateusz Multarzyński na łamach portalu defence24.pl. – Być może znikną też z profili społecznościowych, czy platforma takich jak YouTube filmy kręcone choćby przez pracowników kolei dokumentujące np. przejazdy prowadzonych przez nich pociągów. Na pewno takie amatorskie produkcje będą się wiązały ze sporym ryzykiem konsekwencji, choćby ze strony pracodawcy.

Do tego dochodzą popularne samochodowe wideorejestratory, które część kierowców montuje ze względów bezpieczeństwa i zresztą w tym sensie często spełniające swoją rolę. Tymczasem rejestratory utrwalają obrazy mijanych budynków i konstrukcji „zakazanych”, a to jest w rozporządzeniu zabronione.

Rozporządzenie ma się nijak do coraz liczniejszych funkcji internetowych, udostępniających obrazy otoczenia. Najpopularniejszą jest Google Streetview, które co kilka lat uaktualnia obrazy większości ulic i miejsc na niemal całym świecie. Co prawda można tam zastrzec wizerunki budynków, ale tu znów szykujemy komuś etaty na długie dni zabawy w zamazywanie rzeczywistości. Nowe prawo kwestionuje rzecznik praw obywatelskich, punktując nie tylko ograniczenia swobód obywatelskich, ale i nieścisłości w rozporządzeniu. Na przykład karę przepadku urządzenia, a nie tylko nośnika, czy pominięcie faktu, że część obrazów od razu zapisuje się w chmurze, a do tam zapisanych plików ograny państwa nie wysuwają roszczeń. To z kolei oznacza, że tajności wizerunku obiektu nie zostanie zachowana.

– Nie jest to pierwszy i zapewne ostatni raz, gdy uchwalane w Polsce przepisy, już w momencie ich uchwalenia są wadliwe lub nie nadążają za zachodzącymi zmianami, np. w gospodarce, czy rozwojem technologii – komentuje Mateusz Multarzyński.

O ile rozporządzenie ma sens jeśli chodzi o uregulowanie kwestii możliwości utrwalania obrazów w obiektach specjalnych, to objęcie nim blisko 25 tys. miejsc w całym kraju jest irracjonalne. Nikt nie jest w stanie egzekwować prawa w tak szerokim zakresie terytorialnym, a jeśli jakiś szpieg będzie miał ochotę sfotografować, zmierzyć, a nawet pobrać próbkę materiałów, z którego zbudowany jest jakiś most, to zrobi to bez większych problemów. Zakazy fotografowania, filmowania, zwłaszcza z drona, są racjonalne dla obiektów nazwijmy je kolokwialnie „tajnymi” – jak bazy wojskowe, magazyny broni i amunicji, części elektrowni itd. Cała reszta to zaklinanie rzeczywistości, pretekst do nadużyć i ograniczenie w swobodzie przekazu informacji. W dobie smartfonów, niewielkich kamer sportowych, których wielkość jest niejednokrotnie mniejsza o tych urządzeń, które w czasie „zimniej wojny” używali szpiedzy, jest to po prostu nierealne.

Po raz trzeci wspomniany Mateusz Multarzyński zwraca uwagę, że państwo, budując społeczną obronność obywatelską, zamiast wciągać się w koszty związane funkcjonowaniem nowego rozporządzenia, powinno skupić się na obywatelskim edukowaniu, w tym przeciwdziałaniu wojnie kognitywnej (celowe wpływanie na zmianę postrzegania rzeczywistości – „nie tylko co ludzie myślą, ale także jak myślą i jak działają. Skutecznie prowadzona, kształtuje i wpływa na indywidualne i grupowe przekonania oraz zachowania, sprzyjając taktycznym lub strategicznym celom agresora”, definicja z oficjalnej strony www NATO). Trwa ona w najlepsze głównie w najmniej odpornych na nią mediach społecznościowych. W Rosji (i jej komórkach w Europie), funkcjonują całe sztaby specjalistów, wpływających na opinię publiczną w poszczególnych krajach. Polska jest jednym z głównych atakowanych krajów. Tylko część manipulowanych informacji ma charakter mający na celu ocieplanie wizerunku Rosji, czy dyskredytowanie jej największych wrogów (obecnie Ukraina i część krajów Zachodu). Większość nastawiona jest na budowanie chaosu, skłócanie sojuszników w NATO i UE, promocję skrajnych ugrupowań prawicowych i lewicowych, a także osób wyrażających takie stanowiska. Elementem zwalczania przeciwnika w wojnie kognitywnej jest bieżące komunikowanie i ostrzeganie o realizowanych przez wroga działaniach. Niestety nie jest to proste, bo wkracza w sferę polityki i łatwo może być uznane za używanie aparatu państwa do zwalczania opozycji. I Rosjanie dobrze o tym wiedzą, dlatego właśnie w polityce rozpychają się najbardziej. Przykład Rumunii pokazał, jak to się może skończyć. Rosja w tej bitwie przegrała na krótką metę, ale długookresowo doszło do fatalnego precedensu uderzającego w podstawy demokracji.



Komentarz: Zakaz fotografowania

Historia zatoczyła koło. Powszechnie używany znak w czasach głębokiej komuny, ponownie wraca w łaski. To znak zakazujący utrwalania wizerunków, obiektów, wydarzeń, jakie odbywają się w strefie obejmującej zakaz.

Piotr KULCZYK

Znak, który w okresie jego funkcjonowania był raczej pretekstem by dany obiekt sfotografować. Nader często robiono sobie zdjęcia z tym znakiem. Powszechnie ignorowany był w jednostkach wojskowych, gdzie całe pokolenia poborowych dokumentowały zarówno obiekty, swoją służbę, sprzęt jaki obsługują, wydarzenia i wszystko to, co wzbudzało oczywistą uwagę. Dzisiaj tych zdjęć w przestrzeni internetu są tysiące. I co, wpłynęło to na osłabienie obronne kraju? Jestem pewny, że nie.

Z niepokojem patrzę na wprowadzane zapędy zakazowe, które ni jak się mają do możliwości egzekwowania tych zakazów. Pojęcie infrastruktura krytyczna, czy obiekty administracji publicznej dają niemal nieograniczone możliwości stawiania takich zakazów. Obiekty te występują przecież nader często. Tylko w Prudniku możemy objąć cenzurą niemal całą ulicę Kościuszki. Urząd miasta, sąd, areszt, prokuraturę, w sąsiedztwie urząd skarbowy, starostwo powiatowe, most na rzece.

Pamiętać należy, że każdy z tych obiektów ma swoją wartość choćby historyczną czy architektoniczną. Oznaczenie go takim znakiem automatycznie cenzuruje takie wartości.

Największe zagrożenie nieprzestrzegania tego zakazu kryje się jednak w przestrzeni internetowej. Któż z nas nie oglądał świata z kosmosu? Kto nie zajrzał na swoją ulicę do ogrodu, do miejsc które kiedyś odwiedził z wysokości przelatującego satelity? Kto nie oglądał ulic z perspektywy przejeżdżającego samochodu?  Czy zakaz będzie obowiązywał również przeglądanie takich stron? Czy obiekty zostaną specjalnie rozmyte? Zobaczymy. Z pewnością wielu przyzna mi rację mówiąc, że to szaleństwo.

Ale przecież musimy się jakoś chronić. Ochronę powinniśmy zapewnić planom czy wariantom działań na wypadek zagrożeń. Raczej nie uchronimy obiektów, których adresy są powszechnie znane i które to instytucje tam działające, muszą zafunkcjonować również po ich zniszczeniu. Ochronie należy się sposób i miejsce jakie zamierzamy podjąć w celu zapewnienia funkcjonowania danej instytucji w przypadku zniszczenia jej pierwotnej siedziby.

Temat wprowadzanego zakazu rodzi słuszne obawy. Obawy do egzekwowania wprowadzanego zakazu. Obawy o losy ludzi, którzy zdecydują sobie zrobić zdjęcie w rejonie takich obiektów, w końcu o to, co robić, gdy dany obiekt już został sfotografowany, a jego zdjęcia zostały upublicznione.

Mam nadzieję, że zarówno ja, jak i osoby, które namiętnie fotografują przemiany i wydarzenia miejskie (w tym dziennikarze TP) – również przemiany obiektów będących nieodłącznym elementem wszelkiej infrastruktury, nie staną się mimowolnymi szpiegami.

7 KOMENTARZE

  1. Oj ludzie jak wy niczego nie rozumiecie, wojna u granic Polski. W tym akcie prawnym istotą jest aby jak służby złapią szpiega ruskiego to można mu było postawić zarzuty nielegalnego fotografowania obiektów infrastruktury krytycznej, wojskowych itp. w celach szpiegowskich. Bo obecnie szpiedzy ruscy są bezkarni jak się ich złapie na tylko fotografowaniu. Po drugie nie będzie można w Internecie publikować zdjęć ważnych obiektów infrastruktury krytycznej czy wojskowej a te co są będzie można usunąć. Przecież z takich zdjęć korzystają ruskie służby i siedząc na Uralu widzą jak to jest u nas.
    Nikt nie będzie ściagał żadnego Polaka który nie współpracuje z ruskim służbami że sobie dla celów prywatnych (czyli bez udostępniania w Internecie) robi zdjęcia. Przecież jest przepis który mówi „Osobom nietrzeźwym alkoholu się nie sprzedaje” w sklepie „.. nie podaje” w restauracji, barze czy pubie. Stan nietrzeźwości wg. naszego prawa to jest po wypiciu 2 piw lub setki wódki. Czy ktoś widział czy słyszał aby ktoś to prawo przestrzegał, aby ktoś to egzekwował (nawet największy służbista) i komuś w pubie po wypiciu 2 piw odmówił sprzedaży trzeciego piwa ze względu na taką podstawę prawną ? To jest po to że jak przyjdzie obszczany czy obrzygany pijak aby była podstawa prawna go nie obsłużyć i podstawa jak się z tego powodu awanturuje do wezwania Policji.

    • Marian, jak się łapie kogoś podejrzanego o szpiegostwo, to się go łapie i sprawdza, a nie szuka pretekstu, czy zrobił zdjęcie. Szpiegostwo to nie zabawa. Poza tym pamiętaj, że obecnie już obowiązywał zakaz fotografowania obiektów. Można było wylegitymować, spisać i sprawdzić. Jak podejrzany, to są służby, żeby go zinfiltrować. Natomiast jak chcesz szukać szpiegów wśród 25 000 obiektów w całej Polsce, to życzę powodzenia.

  2. A co z monitoringiem jaki zakładają sobie ludzie na domach? Sąsiedzi mojej mamy pozakładali sobie kamery na domach i czują sie bazkarni! Czy to prawo to zmieni będą musieli to po likwidowac nareszcie

    • Może odrazu napisz do producentów kamer, smartfonów, dronów, satelitów i innych by zaprzestali produkcji.
      Twój smartfon od dawna cię obserwuje, podsłuchuje i śledzi a nawet cię uzależnił od siebie…

    • Tak, jeśli mieszkasz po sąsiedzku w magazynie amunicji, to trzeba to będzie zmienić. A tak na serio, to wysyłasz sąsiadom pismo, żeby tak ustawili kamery, aby ani centymetr twojej nieruchomości nie obejmować obraz z ich kamery. Jeśli to nie poskutkuje, to sprawa cywilna ci pozostaje.

Skomentuj Marysia Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here