Dama z liczącego ponad trzy wieku portretu lekko uśmiecha się do nas zagadkowo. To urodzona w Korfantowie baronowa Luise Maximiliane von Pückler, córka zacnego Heinricha Wenzla von Nowagk i dziedziczka kilku miejscowości na wschodzie ziemi prudnickiej. W dłoni trzyma kwiat…
Sztuka, zwłaszcza sprzed wieków, bogata jest w symbolikę. Dawne obrazy i rzeźby wyrażały zakodowane treści, poprzez przedmioty, zwierzęta, a nawet ludzkie gesty. Miało to szczególny wymiar w sztuce sakralnej, gdzie po atrybutach można było rozpoznać świętego lub wydarzenia biblijne. Ta maniera nie była obca sztuce świeckiej.
W 1685 r. wrocławski artysta namalował portery państwa Pücklerów zasiedziałych na Szydłowcu koło Niemodlina. Luise Maximiliane pochodziła z baronowskiego rodu Nowagków (również: Nowak, Nowack), którego siedzibą był zamek w Korfantowie. Jej ojciec Heinrich Wenzel był znaczącą postacią, radcą dworu cesarskiego oraz starostą powiatów: bialskiego, prudnickiego, niemodlińskiego i opolskiego. 26 marca 1659 r. otrzymał tytuł czeskiego barona z predykatem „zu Fridlandt und Hermdorff”. Zmarł podczas epidemii dżumy w 1681 r. i został pochowany w kościele parafialnym w Korfantowie, gdzie do dziś znajduje się kamienny nagrobek z jego wizerunkiem (1682). Nowagk nie pozostawił męskich potomków – miał trzy córki – i jego ród wygasł. W Muzeum Powiatowym w Nysie znajduje, pochodzący z zamku w Korfantowie, kartusz herbowy Nowagków.
W XVII w. zamek w Korfantowie był własnością Nowagków (fot. Andrzej Dereń) Pomnik nagrobny Henricha Wenzla von Nowagk w kościele w Korfantowie (fot. Urząd Miejski w Korfantowie) Herb Nowagków z zamku w Korfantowie (zbiory muzeum w Nysie, fot. Daniel Podobiński)
Pozbawione ojcowskiej opieki córki z pozostawionymi przez niego dobrami, stały się atrakcyjną partią do zamążpójścia. Już 15 lipca 1682 r. odbył się ślub Luisy z Augustem Sylviusem von Pückler, panem na Szydłowcu i Lubszy koło Kalet. 23-latka wniosła mężowi w wianie trzy majątki: Rozkochów, Zwiastowice koło Głogówka oraz Rozwadzę nad Odrą. Dla Rozkochowa z tamtejszym dworem była to kluczowa data, ponieważ wieś na blisko 140 lat znalazł się w rękach Pücklerów.
Luisa została sportretowana w wieku 27 lat. Bogata biżuteria i suknia z szalem świadczą o zamożności kobiety. Zagadką pozostaje kwiat, który trzyma w dłoni. Badacze sztuki wskazali, że to goździk.
Tylko goździk, ktoś zapyta? Spopularyzowany w PRL-u delikatny kwiat był nieodłączonym elementem zakładowych Dni Kobiet. Tymczasem ten szlachetny kwiat przez wieki uznawany był za wyjątkowy. Z greki to Dianthus – Dios anthos, czyli „kwiat Zeusa”.
– Starożytni łączyli pojawienie się goździków z boginią myśliwych – Artemidą (odpowiedniczka rzymskiej Diany znanej z posągu w prudnickim parku – przyp. red,). Chrześcijanie twierdzą, że pierwszy goździk zakwitł w dniu narodzin Chrystusa i pojawił się w miejscu, gdzie upadły łzy Maryi po ukrzyżowaniu jej syna. Ten piękny, symboliczny kwiat według legendy miał spowodować ustąpienie zarazy w 1270 roku podczas oblężenia miasta Tunezji. Napoleońscy żołnierze natomiast wierzyli w cudowne, ochronne możliwości goździka. W Hiszpanii czerwony goździk był talizmanem, chroniącym przed siłami zła i kłopotami. W Belgii goździk uznawano za symbol dobrobytu, zaś Anglicy i Niemcy twierdzą, że jest symbolem miłości i czystości. Wyjątkowość tej rośliny polega na tym, że najczęściej ze wszystkich kwiatów uznawany był za talizman. (kwiatowadostawa.pl).
Interpretacja niemiecka jest dla nas najistotniejsza, ponieważ w XVII w. Śląsk znajdował się w obszarze oddziaływania tej właśnie kultury (Śląsk był częścią państwa Habsburgów). Zawarty na portrecie kwiat wyrażał więc miłość Luisy do świeżo poślubionego Augusta. Było to ze wszech miar spełnione małżeństwo. Luisa urodziła 12. dzieci i dożyła sędziwego wieku 77. lat. Jej mąż żył jeszcze dłużej, bo 91 lat!
Oryginalne portrety małżonków do dziś zdobią ściany Pałacu Branitz (Niemcy) położonego przy granicy z Polską, a ich twarze z wielkoformatowych kopii spoglądają na gości parku Pałacu Rozkochów.
Herb Pücklerów (grafika: Andrzej Dereń) Herb Nowagków (grafika: Andrzej Dereń)