Po długiej, artystycznej nieobecności, niemal równo 20 lat po pierwszej wystawie, w głuchołaskim Centrum Kultury odbył się wernisaż prac prudnickiego twórcy – Marka Bienia. (17 marca)
Bień to twórca niepokorny, który w przeszłości potrafił wkurzyć niejednego, ale też miał dar zarażania miłością do sztuki innych. Jego bodaj najciekawsze akcje, happeningi, to te z udziałem młodych ludzi na ulicach Prudnika, kiedy to razem współtworzyli często okazałe prace, nawiązujące do słynnych artystów i stylów. Szkoda, że tego już nie ma, bo to były aktywności inspirujące, zajmujące i edukujące, wciągające zatroskanych codziennymi problemami mieszkańców w świat sztuki. Żywa kultura wychodziła z murów instytucji i pojawiała się na ulicach Prudnika. Za sprawą „Dzibiego” i jego ekipy.
Dyrektor Centrum Kultury w Głuchołazach Tomasz Kanas (również prudniczanin), przedstawiając artystę, przypomniał, że Bień jest autorem ponad 40. wystaw indywidualnych i zbiorowych, ale w tym mieście jego prace nie były dotąd prezentowane w tak okazałej formie. Marek Bień podziękował Wojciechowi Ossolińskiemu, przyznając, że to dzięki jego impulsowi zrodził się pomysł na wystawę w Głuchołazach. Ten z kolei podkreślił, że prezentacja tak znakomitych, miejscowych artystów sprawia, iż takie miasta jak Głuchołazy nie muszą w niczym czuć się gorsze od dużych, krajowych ośrodków kultury i sztuki.
Prace Bienia prezentowane w Głuchołazach to przede wszystkim postacie, męskie i kobiecie, czasem fantastyczne, w mocnych, kontrastowych barwach.
– Zastanawiałem się, w którym momencie jednego dnia jesteśmy tą osobą, którą jesteśmy. Ile nas jest w nas, bo czasem udajemy kogoś zupełnie innego – mówi Bień, tłumacząc ideę wystawy. Artyście chodziło o to, jak postrzegamy siebie, jakie role musimy grać w zderzeniu z rzeczywistością, a w końcu jak postrzegają nas inni. Jak wtedy wyglądamy? Najczęściej zupełnie inaczej, niż na paszportowym zdjęciu. Bień nawiązał do upowszechnionego przez media społecznościowe hejtu, który doprowadza niektóre osoby do przekonania, iż są potworami (praca przedstawiająca hermafrodytę z głową modliszki). To są właśnie te tytułowe „zwierciadła”, pokazujące nasze różne oblicza.
– W którym momencie naszego dnia jesteśmy naprawdę sobą, na sto procent, gdy z całą pewnością możemy powiedzieć, że ja to jestem ja, bez wpływu innych osób, codziennych sytuacji? – zadał pytanie zebranym Bień. – Może ktoś z państwa tutaj zebranych zobaczy na tych obrazach, siebie, swoje chwilowe uczucia?
Technicznie prace Bienia to wciąż mistrzowskie dzieła precyzji, czytelne fakturą pełnych kolorów i grubej kreski, ale gdy przyjrzymy się bliżej, to dostrzeżemy drobne „komórki” stworzonych postaci, efekt żmudnej, czasochłonnej pracy.
Kuratorem wystawy jest Marta Landwójtowicz. Dodajmy, że na wernisaż przybyło wielu przyjaciół i znajomych artysty z Prudnika i okolic.