Przy skromnej, bo zaledwie kilkunastoosobowej frekwencji odbył się dzisiejszy (7 listopada) trzeci protest w Prudniku związany zaostrzeniem przepisów aborcyjnych.
Podobnie jak w Prudniku, również w całej Polsce zauważa się mniejszą liczbę uczestników protestów. Sytuacja może mieć związek z bardzo szybkim przyrostem liczby osób zakażonych SARS-CoV-2 i chorych na COVID-19. Może to być też wynik naturalnego wygaszania emocji związanych z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego. Protestujący w Prudniku deklarowali jednak, że „rewolucja kobiet” będzie trwała.
Po godzinie 16.00, gdy protest rozpoczynał się, dało się zauważyć znaczne siły policji, rozstawione na rynku i w jego sąsiedztwie. Gdy okazało się, że protestujących jest niewielu, część pojazdów odjechała. Podczas manifestacji policja nie podejmowała żadnych działań ponad towarzyszenie protestującym. Było spokojnie.
Pewnie te nierządnice mimo kagańców wypełniły szpitale pękające w szwach, wirus z wuchan,który jest tak śmiertelny że trzeba zrobić sobie test żeby się dowiedzieć że się go ma ,jak „tymbark” palą się teraz w krematoriach ,które nienadążających z paleniem trupów ,dlatego tak słabo z frekwencją!
Najwytrwalsi ??? A może ludziom zwyczajnie otworzyły sie oczy i nie popierają aborcji na życzenie i tych innych postulatów
Szacun dla Prudnika, większość jednak jest mądrzejsza, a te paniusie na zdjęciach to pewnie przyjezdne, tak trzymać i nie dać się manipulować