Nie milkną echa sobotniej gali bokserskiej w Prudniku.
Walkę wieczoru pomiędzy Mateuszem Kowalczykiem a Kamilem Rybaczukiem (obaj znakomici zawodnicy klubów z województwa śląskiego) zakończył przed czasem… lekarz czuwający nad bezpieczeństwem zawodników. W uznaniu medyka kontynuowanie pojedynku z urazem łuku brwiowego mogło zagrażać zdrowiu pochodzącego z Lubrzy pięściarza. Sam zawodnik był gotowy wrócić do ringu. Na lekarza posypały się gromy. Oto, co powiedział „Tygodnikowi Prudnickiemu” Mateusz „Kowal” Kowalczyk.
– Szkoda mi tej walki, ze względu na fanów, którzy tak licznie przybyli i zrobili robotę. To jest fenomen, że hala, w której odbywały się zawody boksu olimpijskiego, była tak wypełniona kibicami. Wielkie ukłony dla nich za to. Co do decyzji lekarza… Przychodzi mi na myśl, że… pierwsze tego typu zawody w naszym regionie od wielu lat, lekarz nie ma pewnie zbyt często okazji obstawiać takich wydarzeń sportowych. Widok krwi w połączeniu ze świadomością konsekwencji, które mogłyby się wiązać z nieodpowiednią decyzją pana doktora sprawiły, że wolał on nie ryzykować, albo najzwyczajniej nie brać odpowiedzialności za to. I w sumie w pełni bym go zrozumiał, gdyby nie fakt, że – po pierwsze – to jest boks, nie jesteśmy dziećmi i tu takie urazy się zdarzają, po drugie, najważniejsze, koncert Zbuka został przeniesiony na koniec gali, bo… karetka musiała już jechać, więc wiadomo, że pan doktor spieszył się do domu… Wszystko w temacie…
Na zarzuty zawodnika odpowiada firma „Ankar”, która zabezpieczała imprezę od strony medycznej.
– Zakontraktowana była usługa zabezpieczenia od godz. 12.00 do 18.00. Faktem jest, że nasza ratowniczka miała zacząć dyżur w innej placówce o 20.00, o czym poinformowano organizatorów. Z tego powodu przełożono walkę wieczoru na wcześniejszą porę. Lekarz sportowy, nie był członkiem naszego zespołu, był to niezależny lekarz, wyznaczony przez organizatorów. Po 1. rundzie jeden z zawodników odniósł poważne obrażenia w okolicy oka, po czym lekarz podjął decyzję o niedopuszczeniu go do walki. Organizator poprosił o opinię swoją mamę (okulistkę z wieloletnim doświadczeniem) o opinię, która tę opinię niezależnie podtrzymała. Nasz zespół nie miał nic wspólnego z podjęciem decyzji przez dwoje obecnych na miejscu lekarzy, sugerowanie, że walka została przerwana, ponieważ nasz zespół „się spieszył” to pomówienie oraz oszczerstwo, godzące w dobre imię firmy. Dodam, że lekarz jest zawodowcem w kwestii gali boksu i zabezpieczał wiele lat dużo większe imprezy bokserskie, niż ta. Ma doświadczenie w tym zakresie i nie uważam, żeby ktokolwiek był kompetentny podważać tę decyzję.
Wojciech Bandurowski, prowadzący galę i jeden z organizatorów, odmówił nam komentarza w sprawie.
Miejscowi kibice liczą, że jeszcze zobaczą „Kowala” w akcji na ringu w Prudniku.
Niestety kolego trzeba uszanować decyzję starszego i bardziej doświadczonego w swoim fachu pana doktora. Serce rwało się do walki ale głowa nie myślała o możliwych konsekwencjach…
Fani liczyli ze bedzie widowisko jak w Rockym?
taki stary dziad przyszedl dorobic sobie
W Prudniku z większymi ranami na chirurgii odprawiali z kwitkiem…