Przed chwilą byłem świadkiem ciekawego i nietypowego zdarzenia. Jadąc od strony Głogówka, będąc na obwodnicy Lubrzy, widziałem nad Prudnikiem – Niemysłowicami spadający meteoryt, który wypalił się przed spotkaniem z Ziemią. Żałuję że nie mam kamery w aucie. Być może znaleźliby się jeszcze świadkowie – napisał do naszej redakcji w środę (3 stycznia) po godz. 20:00 pan Szymon.
Według miłośników astronomii nasz czytelnik był faktycznie świadkiem spalającego się w atmosferze meteoru. Nie stało się to dokładnie nad Prudnikiem, tylko gdzieś wysoko w atmosferze nad punktem na Ziemi, który trudno byłoby nam określić. Przy przejrzystym niebie i szerokim widoku na horyzont, może się wydawać, że meteor spada bardzo blisko obserwatora.
– Już w pierwszym tygodniu tego miesiąca (stycznia – przyp. red.) możemy podziwiać Kwadrantydy. Jest to rój meteorów, który potrafi być bardzo widowiskowy, ale jest dużo mniej znany, niż Perseidy czy Leonidy – czytamy na stronie teleskop.pl. – Roje meteorów to jedne z najciekawszych i budzących najwięcej emocji zjawisk astronomicznych. Spalające się w ziemskiej atmosferze cząstki, które pozostawiła rozpadająca się kometa lub planetoida, wyglądają jak spadająca gwiazda, do której wielu z nas pomyśli sobie życzenie.
Kwadrantydy to pozostałości planetoidy, która wyodrębniła się z grupy Amora podczas rozpadu komety X/1490 Y1 w… 1490 roku! Mamy więc do czynienia z obserwacją liczącej pół tysiąca lat wędrówki kosmicznego materiału skalnego. Kwadrantydy można obserwować od 28 grudnia do 12 stycznia, a ich maksimum przypadał w tym roku na 3/4 stycznia, a więc dokładnie wtedy, kiedy obserwacji dokonał pan Szymon.
Może komuś udało się sfotografować lub sfilmować to zjawisko?
Musiało pięknie wyglądać. Dziś ludzie rzadko spoglądają w niebo.