Dziesięć lat temu runął ostatni „mur” fizycznie dzielący Polaków i Czechów na pograniczu.
Stało się to 2007 roku, kiedy to Polska i Rep. Czeska weszły do układu z Schengen gwarantującego krajom członkowskim swobodę w poruszaniu się i przepływie towarów. Droga do tego celu była długa i ściśle związana z integracją postsocjalistycznych państw ze wspólnotą europejską.
Bliskie, ale nieosiągalne
W bloku krajów socjalistycznych przyjaźń bratnich narodów była tylko teorią. Żeby przekroczyć polsko-czechosłowacką granicę należało starać się o paszport. Dla Polaków codzienne obrazki wieży kościoła w Slezskich Pavlovicach, czy panorama Zlatych Hor ze szczytu Biskupiej Kopy, choć bliskie, były jednocześnie nieosiągalne.
Po 1989 roku Polacy i Czesi powoli dogadywali się, znosząc systematycznie graniczne obostrzenia. Dla mieszkańców pogranicza ogromne znaczenie miało wprowadzenie małego ruchu granicznego (jego odmiana funkcjonowała w ograniczonym zakresie również w PRL-u), dzięki któremu „na drugą stronę” można było przejść posiadając jedynie dowód osobisty. Zaczęły też powstawać przejścia małego ruchu granicznego, a następnie turystyczne, m.in. w Trzebinie (1996) i na Biskupiej Kopie. Samorządy powiatu prudnickiego wyjątkowo niemrawo starały się o powstanie takich właśnie przejść, dość wspomnieć, że do 2007 roku uruchomiono taki punkt tylko w Trzebinie, choć ze względów społecznych i turystycznych powinny były istnieć również w Lesie Prudnickim, Krzyżkowicach i Racławicach Śląskich. Często na przeszkodzie stawały problemy własnościowe gruntów na dawnych drogach oraz brak zainteresowania samorządowego partnera po drugiej stronie granicy. Ostatecznie przejścia małego ruchu granicznego zlikwidowane zostały 20 grudnia 2007 roku.
Stoliki dla „mrówek”
Tamten okres to pamiętne „mrówki”, przewożenie i przenoszenie przez granicę alkoholu i innego towaru w ustalonych przez prawo limitach. Na każdym przejściu znajdował się wystawiany „pod chmurką” stolik, gdzie celnik lub funkcjonariusz Straży Granicznej, miał możliwość sprawdzenia wnętrza torby lub plecaka. To były upokarzające chwile, zwłaszcza jeśli się było zwykłym turystą i wybierało na czeską stronę w celach wyłącznie rekreacyjno-poznawczych W tamtych czasach Polacy rzadko jeszcze wybierali się do Czech w celach innych, niż handlowe. Pamiętam sytuację na przejściu granicznym w Osobłodze, kiedy wywołałem spore zainteresowanie (…)
Dalszy ciąg artykułu znajdziesz w drukowanym „Tygodniku Prudnickim” lub jako e-wydanie (nr 1/2018).
ZOBACZ FOTOGRAFIE ZWIĄZANE Z WEJŚCIEM POLSKI I REP. CZESKIEJ DO UKŁADU Z SCHENGEN!
O proszę, ile znajomych twarzy ? Adrian, Romek, Andrzej, Janka. Pozdrowienia dla wszystkich!