Krystyna Wilisowska została bezpodstawnie zwolniona z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Prudniku – tak orzekł sąd. Pozwany nawet nie wniósł apelacji od wyroku.
Warto było czekać prawie dwa lata – mówi „TP” Krystyna Wilisowska. – I tu nie chodzi o odszkodowanie, lecz o sprawiedliwość, przyznanie racji, o fakt, w jaki sposób potraktowano i skrzywdzono człowieka. Na moim miejscu mógł być przecież każdy.
27 grudnia 2018 r. na posiedzeniu Zarządu Powiatu Prudnickiego Krystynie Wilisowskiej została przedstawiona propozycja przyjęcia porozumienia zmieniającego warunki pracy i płacy. W związku z odmową doszło do wręczenia oświadczenia o rozwiązanie umowy. Powodem zwolnienia była utrata zaufania. Pod tym pojęciem kryło się 9 zarzutów, m.in.: nieprawidłowa organizacja rodzinnej pieczy zastępczej, przewlekle prowadzenie postępowania, narażenie samorządu na większe wydatki czy zła współpraca z innymi jednostkami organizacyjnymi powiatu.
– To był dla mnie szok. Przez ponad 10 lat pracy w PCPR nigdy nie usłyszałam ze strony powiatu mocno nagannych słów pod adresem naszej jednostki. Utwierdzało mnie to w przekonaniu, że jako zespół pracujemy dobrze. Uważałam nawet, że byliśmy jednym z najlepszych PCPR. Jako jedyni w województwie podjęliśmy się napisania programu niezbędnego w procesie szkolenia rodzin zastępczych, kiedy ustawodawca nałożył na PCPR-y dodatkowe obowiązki. Nawet na moje odchodne ministerstwo drugi raz zatwierdziło nam ten program. Nieco ponad miesiąc wcześniej, 20 listopada z Państwowej Inspekcji Pracy otrzymałam pozytywny wynik audytu, któremu nasza jednostka poddała się dobrowolnie. Dbaliśmy bardzo o to, żeby wszystkim pracownikom zapewnić odpowiedni standard pracy.
Krystyna Wilisowska przypomina, że ma na koncie m.in. Brązowy Krzyż Zasługi i Medal „Serce dziecku”, przyznano jej także nagrodę Ministra Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej za wybitne, nowatorskie rozwiązania w zakresie pomocy społecznej.
– W trakcie zatrudnienia pracodawca nie zgłaszał uwag co do sposobu, terminowości i jakości świadczonej przez powódkę pracy. Wielokrotnie otrzymywała premie bądź nagrody pieniężne za zaangażowanie w realizację poszczególnych projektów, uczestniczyła w seminariach i szkoleniach – podkreślał w uzasadnieniu sąd.
W toku procesu była kierownik PCPR cofnęła pierwotnie sformułowane żądanie przywrócenia do pracy (w międzyczasie została dyrektorem bliźniaczej placówki w Nysie). Wyrok zapadł przed Sądem Rejonowym w Opolu.
– Pozwany nie podjął żadnej aktywności dowodowej mającej na celu wykazanie przesłanek utraty zaufania ujętych w oświadczeniu z 27 grudnia 2018 roku. Wprost przeciwnie, ograniczył się jedynie do powielenia, a raczej przepisania argumentów uprzednio ujętych w załączniku do uchwały Zarządu Powiatu – kontynuowała przewodnicząca składu orzekającego sędzia Zuzanna Adasiewicz. – Jak wynika ze stanowiska powódki, stronie nie były znane okoliczności stanowiące podstawę oceny jakości wykonywanej przez nią pracy. Pomimo tego pozwany nie przedstawił żadnych dowodów pozwalających na ustalenie okoliczności faktycznych, które legły u podstaw wypowiedzenia. Już sama treść odpowiedzi na pozew sugeruje, iż złożone oświadczenie stanowiło tylko reakcję na brak przyjęcia propozycji zmiany warunków pracy i płacy. Przedłożone dokumenty w aktach osobowych potwierdzają wyłącznie wieloletnią nienaganną pracę powódki i podnoszenie przez nią stale kwalifikacji do wykonywania pracy związanej z pomocą rodzinie. Nie zawierają one choćby jednego dowodu związanego z zarzutami zawartymi w oświadczeniu z 27 grudnia 2018 r. Jedyny dowód osobowy z przesłuchania strony pozwanej w zasadzie okazał się nieprzydatny dla oceny stawianych powódce zarzutów. Nowa kierowniczka nie była bowiem związana z żadną ze stron sporu od daty złożenia powódce wypowiedzenia, nie brała udziału w podejmowaniu decyzji w przedmiocie wypowiedzenia, jak i nie znała okoliczności stanowiących podstawę ustania zatrudnienia między stronami. Zebrany materiał dowodowy nie wykazał jakichkolwiek zaniedbań w wykonywaniu obowiązków służbowych przez powódkę, jakie mogłyby pozwalać na niską ocenę jakości świadczonej przezeń pracy tak obszernie opisaną w złożonym oświadczeniu. Pozwany nie przedstawił bowiem żadnych dokumentów pozwalających na tak negatywny osąd Krystyny Wilisowskiej. Jedyny dokument, jaki przedłożył pozwany powstał po dacie złożenia oświadczenia – sprawozdanie z audytu (przeprowadzony przez audytora wewnętrznego Starostwa Powiatowego – przyp. red.) z 24 stycznia 2019 roku, stąd nie mógł z przyczyn oczywistych wpływać na utratę zaufania pracodawcy. Nadto, jak słusznie wskazała strona powodowa nie został on popisany, co poddaje w wątpliwość jego autentyczność, jak i to czy zawiera on prawdziwe i ostateczne wnioski z przeprowadzonego audytu. Ostatecznie ujęte w dokumencie rekomendacje były skierowane do nowego kierownika PCPR w Prudniku i pozostają bez wpływu na ocenę prawdziwości przyczyn zawartych w wypowiedzeniu.
Sąd przyznał Krystynie Wilisowskiej odszkodowanie w wysokości 18,2 tys. zł wraz z odsetkami ustawowymi za opóźnienie. Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Prudniku, bo to ono formalnie było stroną – choć decyzję o zwolnieniu podjął Zarząd Powiatu – musi także zwrócić koszty procesu (ok. 4 tys. zł). Co istotne, przegrany nie odwołał się od wyroku.
– Dyskutowaliśmy na ten temat z radcami prawnymi, mieli podobne zdanie i uznali, że apelacja już niczego nie zmieni – twierdzi starosta Radosław Roszkowski. – Kluczowe w tej sprawie było coś innego. PCPR niestety spóźnił się z odpowiedzią na pierwotny pozew. W konsekwencji sąd nie uwzględnił wniosków o przesłuchanie świadków, między innymi mojej osoby, i tym samym straciliśmy możliwość przedstawienia naszych argumentów. Mam spory żal, że ten proces przegraliśmy w ten sposób, niewątpliwie rzuca się to cieniem na współpracę z PCPR, decyzje co do ewentualnych konsekwencji jeszcze nie zapadły. Zastrzeżenia moje budzi także postawa radcy prawnego jednostki, który wycofał się z prowadzenia sprawy i wystawił osobę nieznającą materii – wspomina ze złością.
W ocenie Krystyny Wilisowskiej sprawa miała wyłącznie charakter polityczny. Jolanta Barska przed objęciem posady w Prudniku sprawowała funkcję kierownika Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Nysie. Zatrudnienie nie mogło być kontynuowane z uwagi na nabyty status radnej powiatu.
– Na miejscu pani Wilisowskiej nie roztrząsałbym politycznych motywów decyzji personalnych, bo mam wiedzę o kulisach zatrudnienia jej w Nysie… (Krystyna Wilisowska zajęła zwolniony fotel po Jolancie Barskiej – przyp. red.) – odpowiada na zarzuty starosta Roszkowski. – Nie było żadnej polityki, chodziło o pozyskanie dobrego fachowca. Nie ukrywam, że to nie pani Barska prosiła nas o pracę, tylko ja prosiłem panią Barską o „załatanie” dziury w PCPR, kiedy jeszcze rozważaliśmy kto ma być szefem, a kto zastępca. Pani Wilisowska dostała propozycję objęcia stanowiska zastępcy kierownika, ale uniosła się dumą. My bardzo źle nie ocenialiśmy jej pracy, tylko uważaliśmy, że są duże niedostatki w niektórych dziedzinach i mieliśmy większe uznanie dla pani Barskiej, znając jej przeszłość i dokonania, jako burmistrza Nysy czy dyrektora opolskiego PFRON.
Szef powiatu dodaje, że dochodziło do wielu awantur z Krystyną Wilisowską w roli głównej.
– Chociażby na posiedzeniach Zarządu Powiatu, kiedy opiniowaliśmy przedkładane dokumenty. Gdy tylko podnosiła się temperatura, pani kierownik twierdziła, że jeśli damy jej znać w przypadku konkretnych zastrzeżeń, to ona od razu zrezygnuje z funkcji. Mimo, że coraz mniej czasu była w stanie poświęcić pracy w PCPR (stała się aktywna w różnych ciałach doradczych poza jednostką), nie dała się namówić i skutecznie przeprowadzić naboru na swojego zastępcę. W rezultacie masę dokumentów docierało do podpisu chociażby do mnie, nawet te, które były w jej gestii. Wiedzieliśmy też, że niektóre sprawy nie są dopilnowane, dochodziły skargi np. z rodzin zastępczych, dokumenty na to są. To prawda, że nie gromadziliśmy „haków” na panią kierownik, nie mamy takich zwyczajów, żeby każdemu zakładać kartotekę. Akta osobowe to jednak nie wszystko. Są jeszcze protokoły z posiedzeń Zarządu Powiatu czy komisji RP, gdzie radni krytycznie wypowiadali się o działalności PCPR i odrzucali niektóre sprawozdania.
– Każde zadane wykonywałam z największą starannością – utrzymuje była kierownik prudnickiego PCPR. – Byłam lojalna wobec pracodawcy. Moi pracownicy byli dla mnie najważniejsi, dbałam o ich rozwój. Tworzyliśmy świetny zespół, zbudowaliśmy dobre podwaliny wiedzy i umiejętności i nawet w bardzo trudnych sprawach wiedziałam, że jednostka sobie poradzi. Nigdy nie narzekałam na współpracę z powiatem i starostą Roszkowskim, dlatego tym bardziej byłam zszokowana i było mi trudno zrozumieć tak nagle przedstawioną decyzję zarządu.
Po odejściu z pracy Krystyna Wilisowska złożyła jeszcze do Rady Powiatu skargę na działalność zarządu. Rajcy skargę oddalili. Później sprawa oparła się o wojewodę, który wniósł do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego o stwierdzenie nieważności uchwały z powodu istotnego naruszenia prawa. Sąd przychylił się do wniosku. Zarządził również od powiatu na rzecz wojewody zwrot kosztów postępowania sądowego.
– Ustalono bowiem, że cały skład osobowy Zarządu Powiatu w Prudniku tworzy osoby będące jednocześnie radnymi Rady Powiatu. Osoby te uczestniczyły w głosowaniu nad sposobem rozstrzygnięcie skargi mieszkanki na własne działanie – czytamy w uzasadnieniu wyroku.
– Wyrok ten również przyniósł mi sporo satysfakcji. Postępowanie w zakresie skargi prowadziłam samodzielnie. Powiat mając do dyspozycji wielu prawników popełnił istotne błędy i ja tego dowiodłam – zaznacza Krystyna Wilisowska.
Starosta Roszkowski orzeczenie WSA komentuje krótko.
– Kuriozum. To tak, jakby ministrowie z mandatem poselskim byli wyłączeni z głosowania w sprawie wyrażenia wotum nieufności wobec rządu. Posiadająca niewielką większość w sejmie koalicja przegrywałaby każde takie głosowanie.
W najbliższym wydaniu „Tygodnika Prudnickiego” (10 lutego) do sprawy odniesie się kierownik Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie Jolanta Barska. Czy ma sobie coś do zarzucenia?
tak to sie zalatwia swoje sprawy-po wsiowemu-nedzna dziura bez dobrej wladzy -tylko kolesiostwo i kumoterstwo
starosta wyglada na takie cieple kluchy a to kawal……………
brakiem honoru też jest przyjmowanie posady w atmosferze skandalu
Zal mu d sciska, jakie to romantyczne!!