Koronawirus dotarł do Powiatowego Urzędu Pracy w Prudniku
O pierwszym potwierdzonym przypadku SARS-CoV-2 wśród pracowników dyrektor Grażyna Klimko informowała „TP” już przed tygodniem. Wówczas na kwarantannie przebywały trzy osoby. Służby sanitarne odmówiły wykonania testów załodze.
– Uzyskałam informację z sanepidu, że na razie nie ma takiej opcji, żeby wszyscy byli przebadani – mówiła naszej redakcji szefowa PUP.
Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna zasłaniała się kontrowersyjnymi przepisami, wedle których ryzyko zakażania istnieje w przypadku bliskiego kontaktu bez maseczki przez co najmniej kwadrans.
– Co ja mogę zrobić? Taki jest przepis, ja tego nie wymyśliłam – komentowała dyrektor Grażyna Klimko.
Koniec końców przetestowano całą kadrę. Koronawirusa stwierdzono u 5 osób. Pierwsza z nosicielek niewidocznego wroga z Chin – jak podejrzewa dyrektor Klimko – została zakażona przez swojego syna, który jest ratownikiem medycznym.
– Na pewno do zakażania nie doszło w miejscu pracy – przekonywała.
Powiatowy Urząd Pracy jest nieczynny dla petentów do odwołania. Z pracownikami można kontaktować się telefonicznie i mailowo, natomiast dokumenty należy składać w specjalnej skrzynce na terenie jednostki.
Teorie spiskowe szybko zamieniają się w fakt medialny… śmiercionośny wirus z wuhan.
Ps.co to za śmiertelny wirus,którego obecność musi potwierdzić zafałszowany test PCR?
Nie ma miejsca na logikę,trzeba wierzyć!