Nieprawidłowości w dysponowaniu depozytami wykazał audyt przeprowadzony w Domu Pomocy Społecznej w Prudniku. Kontrolę w odpowiedzi na niepokojące sygnały zlecił starosta.
Jak ustalił „TP”, rzecz dotyczy wypłacania środków po śmierci podopiecznych na podstawie wygasłych upoważnień. Teoretycznie mogły je otrzymać osoby, które nie zostały spadkobiercami.
– Wobec wątpliwości skierowaliśmy sprawę do prokuratury celem wyjaśnienia – mówi dla „TP” starosta Radosław Roszkowski.
Śledczy, ku zdziwieniu urzędników, umorzyli postępowanie. Powiat złożył zażalenie do sądu.
– Chętnie odniesiemy się do sprawy, ale dopiero po uprawomocnieniu się orzeczenia – podkreśla prokurator rejonowy Klaudiusz Juchniewicz.
Na depozytach w prudnickim Domu Pomocy Społecznej znajduje się około 80 tysięcy złotych.
– Czy i ile wypłacono niezgodnie z prawem, powinna ustalić prokuratura – uważa starosta Roszkowski.
Procedury w DPS-ie miały być zawodne od ponad dekady. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, w jednostce wciąż nie zrealizowano części zaleceń audytora. Z dyrektorem Tomaszem Szurmakiem nie udało nam się skontaktować, ponieważ przebywa na urlopie.
Przed kilkoma laty Domem Pomocy Społecznej wstrząsnęła afera magazynowo-żywnościowa (głośne „przekręty” na ziemniakach). Straty wyliczono wówczas na około pół miliona złotych. Sąd pierwszej instancji skazał troje byłych pracowników: dyrektora, księgową i magazynierkę. Dwóm oskarżonym wymierzył kary więzienia. Sprawa oparła się o Sąd Najwyższy i w efekcie końca procesu na razie nie widać.