Katarzyna Czochara, poseł na Sejm z ramienia PiS odpowiada na zarzuty starosty prudnickiego Radosława Roszkowskiego, które pojawiły się w wywiadzie opublikowanym w poprzednim wydaniu „Tygodnika Prudnickiego”.
– W ostatnim numerze Tygodnika Prudnickiego starosta prudnicki Radosław Roszkowski skarżył się na pani, cytuję: „zmasowane ataki na jego osobę”. Czy jest tak rzeczywiście, że uwzięła się pani na starostę?
– Obowiązkiem, moim jako posła, radnego, ale i obywatela takiego jak każdy inny, jest reagowanie na te decyzje decydentów, które są szkodliwe społecznie. Dlatego „uwzięłam się” to złe sformułowanie, ale rozumiem, że tutaj użyto go z ironią. Nie uwzięłam się, tylko bacznie przyglądam się działaniom pana starosty, który rządzi w Prudniku od 12 lat, więc może nabrał błędnego przekonania, że nie podlega krytyce. Ale przecież krytyka to nie jest mowa nienawiści, jak nam się zaczyna ostatnio wmawiać, lecz popychanie do przodu, kontrolowanie, motywowanie do lepszego działania. Jak ktoś chce być mężem stanu, to musi zachowywać się po męsku, a nie uskarżać się dziennikarzom, że boli… Każdy samorządowiec dokonując wyborów, musi analizować nie tylko swoje motywy, ale przewidywać ich skutki.
– Za co pani krytykuje starostę?
– Przede wszystkim za sytuację w prudnickiej służbie zdrowia, w szpitalu, a konkretniej na tutejszej porodówce. Powiatowa władza kilka lat temu pozwoliła na to, żeby do mniejszych przecież Głubczyc uciekło kilku dobrych lekarzy. Często bywa tak, że „dopiero po wyschnięciu studni doceniamy jej wartość” i tu niestety mamy do czynienia z taką sytuacją.
– Dlaczego prudniccy lekarze „uciekli” z naszego szpitala pani zdaniem?
– To ja powinnam zadać to pytanie. Głośno i publicznie. Więc zadaję: Dlaczego uciekli, panie starosto? Dlaczego? I dlaczego nie potrafił pan ich namówić do powrotu?
– W wywiadzie, na który się pani powołuje, starosta narzeka na rząd, że to wina obecnej władzy, że nie ma w Polsce wystarczającej liczby lekarzy. Sugeruje on, żeby objąć kontrolą ich zagraniczne wyjazdy do pracy.
– Objąć kontrolą, czyli zakazywać, tak? Bo inaczej tego nie rozumiem. Proszę sobie teraz wyobrazić, co by się działo, gdyby w wolnym, europejskim kraju, jakim jest Polska, rząd PiS zabronił polskim lekarzom wyjazdu za granicę w celach zarobkowych. Byłby krzyk o dyktaturze na cały świat. Tymczasem błędy popełniane są tu, w Prudniku. I pragnę zauważyć, że nie we wszystkich powiatach planowane są takie decyzję. Inni starostowie borykają się z podobnymi problemami ale robią wszystko aby do takiej sytuacji nie dopuścić.
– W takim razie co pani zdaniem złożyło się na całą sytuację w naszym szpitalu?
– Największym grzechem było podjęcie decyzji o komercjalizacji naszego szpitala, a potem o sprzedaży akcji spółce Optima. Decyzję tę podjął zarząd powiatu na czele którego stał pan Roszkowski. Powstała wtedy spółka – Prudnickie Centrum Medyczne. Może wróćmy pamięcią do 28 listopada 2007 roku, do artykułu, który ukazał się na łamach państwa gazety. Być może ten tekst i wypowiedzi niektórych ówczesnych radnych odpowie nam na pytanie, co się stało w naszym szpitalu. I wtedy okaże się, że to nie ja atakuję starostę, lecz atakują go nagie fakty. Cytuję: „… szczegółów funkcjonowania, sytuacji finansowej firmy nie mogli poznać radni powiatowi (mimo ze, spółka w 100% stanowi własność powiatu), którym tłumaczono brak informacji tajemnicą handlową. (….) Starosta Roszkowski przedstawił swoją, dość pesymistyczną wizję sytuacji spółki PCM. Ogólny wniosek to fakt, ze prudnicki szpital jest w bardzo złej sytuacji, zostaje w tyle za innymi w sąsiednich powiatach, wyprzedzają go nawet publiczne ZOZ-y… najważniejsza jest potrzeba dofinansowania spółki w celu przeprowadzenia niezbędnych remontów (….) Zaproponowanym przez starostę Roszkowskiego rozwiązaniem ma być emisja nowych akcji PCM.”
To miał być wspaniały sposób na uzdrowienie naszego szpitala. Po jedenastu latach widzimy wszyscy jakie są skutki i efekty tych decyzji pana Roszkowskiego. Już wtedy niektórzy radni wskazywali, że decyzje te zaprowadzą nasz szpital w „ślepą uliczkę”. Proszę pozwolić, że znów zacytuję omawiany artykuł: „Waleria Dąbrowska: Dotychczasowy zarząd PCM przez cały czas swojego funkcjonowania zadbał tylko o swoje interesy (…) Zarzuciła głównie brak sięgania po środki zewnętrzne. (…) spółka miała różnić się tym od publicznego ZOZ, że miała zarabiać pieniądze, a nie tylko liczyć na kontrakty. (…), okres funkcjonowania spółki był czasem cofania się a nie rozwoju. (…)”. Dariusz Kolbek: „(…) zarząd ucieka z tego tonącego statku – o czymś to świadczy. PCM to niewypał”. Marek Ruda: „ (…) to jest porażka eksperymentu pod nazwą PCM, to jest świadectwo upadku spółki. (…) po sprzedaży nowych akcji szpital będzie funkcjonował równie źle, a zamiar znalezienia inwestora i menadżera zarazem uznał za szukanie „świętego Mikołaja”.
Czy dzisiaj możemy powiedzieć, że słowa wymienionych wyżej radnych były prorocze? Czy może dostrzegali zagrożenia, których pan Roszkowski i pozostali radni nie widzieli? Zachęcam do przeczytania całego artykułu (link http://tygodnikprudnicki.pl/tygodnik-arty-2025-prywatyzacja.html).
Dzisiaj zarówno radni powiatowi PiS jak i moja osoba widzimy po raz kolejny zagrożenia dla naszego szpitala i o tym głośno mówimy. A starosta Roszkowski odbiera to jako atak.
– Ale to były prezes Prudnickiego Centrum Medycznego, Dariusz Madera, jednocześnie członek PiS, rekomendował powiatowi nowego prezesa PCM. Tak broni się starosta Roszkowski.
– Bzdura. Pan Madera, kiedy został powołany na prezesa spółki PCM nie był już członkiem PiS. Mówiąc w ten sposób chce nam (…)
Wywiad w całości dostępny jest w „Tygodniku Prudnickim” nr 5 z 30.01.2019 w punktach sprzedaż oraz w najważniejszych ogólnopolskich platformach sprzedaży e-prasy: