W 1963 roku złamanie prawa przez kolejarzy w Głogówku skutkowało tragicznym wypadkiem w Nysie.
Stanisław STADNICKI
Było to w nocy z 10 na 11 maja 1963 roku, około 10 minut po północy na stacji Głogówek. Po torze numer 1 do od strony Kędzierzyna-Koźla miał bez zatrzymywania do Nysy przejechać pociąg towarowy prowadzony lokomotywą parową Ty2-1330. Dyżurny ruchu na stacji Głogówek był zajęty przyjmowaniem innego pociągu na jeden z bocznych torów i zapomniał podać sygnał zezwalający dla pociągu towarowego na przejazd po torze głównym. Oznaczał to, że skład towarowy powinien zatrzymać się przed stacją oczekując na wolną drogę.
Zignorowali problem
Mimo nagłego hamowania skład jadący od Kędzierzyna-Koźla zatrzymał się w odległości około 180 metrów za semaforem wjazdowym. Dyżurny ruchu i mechanik z parowozu umówili się, że naruszenie przepisów zostanie zatajone. Dyżurny powinien poprosić o wyjaśnienia. Zapytać, dlaczego parowóz nie zatrzymał się przed semaforem oraz nakazać przeprowadzenie próby hamulcowej, ponieważ istniało podejrzenie, że pociąg nie ma wymaganego ciężaru hamującego. Dyżurny powinien zainteresować się tym, dlaczego mimo hamowania pociąg przejechał semafor. Zatajenie wypadku pozwalało każdej ze stron kontynuować służbę i nie martwić się o zeznawanie w trakcie kolejowego dochodzenia.
Skład bez przeprowadzenia próby hamulca został wyprawiony w stronę Nysy. Szlak kolejowy od Głogówka do Racławic Śląskich biegnie lekko do góry. Na tym odcinku pociąg jechał jeszcze z (…)
Ciąg dalszy artykułu przeczytasz w „Tygodniku Prudnickim”, nr 2 z 9.01.2018 r. Cały numer gazety dostępny jest również w formie e-wydania (kliknij na baner poniżej). ZAMÓW CAŁOROCZNĄ PRENUMERATĘ Z RABATEM!