Stanisław i Dawid Przyszlakowie (ojciec i syn) z Prudnika przeszli Główny Szlak Sudecki podczas jednej, 15-dniowej wyprawy. Po drodze, w Szarocinie, dołączył do nich Andrzej Jurkiewicz, pochodzący z Jarosławia mieszkaniec Krakowa.
Na „mecie” przy sławnej „kropce” (znak wskazujący koniec szlaku) w Prudniku powitali ich 4 września członkowie prudnickiego oddziału PTTK – prezes Grzegorz Polak, Sławomir Langert i Andrzej Dereń. Szampanem i ekoczekoladami od koleżanki Wioli.
– Idea była taka, że idziemy tak długo, ile damy radę – mówi Dawid Przyszlak. – Szło nam jednak tak dobrze, że okazało się, że dojdziemy do końca.
Prudnik jest końcowym, a jednocześnie początkowym punktem liczącego około 450 kilometrów pieszego Głównego Szlaku Sudeckiego, jednej z najważniejszych i najpopularniejszych tras turystyki kwalifikowanej w Polsce. W sezonie wędrówkowym plecakowi turyści pokonujący GSS jednorazowo lub odcinkami są częstymi gośćmi w Prudniku.
Podczas wakacji Agencja Promocji i Rozwoju Gminy Prudnik przygotowała dla turystów pamiątkowy certyfikat przejścia GSS (z okolicznościową pieczęcią), który można otrzymać w:
- Wieży Woka,
- Schronisku „Dąbrówka”,
- Agencji Promocji i Rozwoju Gminy Prudnik,
- Redakcji „Tygodnika Prudnickiego”.
KOMENTARZ
To była niesamowita przygoda
Dawid PRZYSZLAK
Główny Szlak Sudecki, czyli 500 km w 15 dni przez Sudety z zachodu na wschód. Mój pomysł przejścia GSS zrodził się w głowie wiele lat temu, gdy zaczynałem przygodę z wędrówkami górskimi. Po cichu marzyłem, że kiedyś uda się przejść szlak podczas jednej wyprawy. Okazja nadarzyła się w tym roku. Ruszyliśmy 21 sierpnia z Świeradowa-Zdroju w kierunku domu z zamiarem pokonania tylu etapów, ile starczy nam sił. Mimo, że dużo wędrujemy ta wyprawa jest znacznie inna od pozostałych. Jej trudność polega na tym, że każdego dnia pokonuje się 30-40 km z około 12-kilogramowym plecakiem. Kryzys wystąpił już po kilku dniach, jednak szybko zniknął i stało się tak, że 4 września stanęliśmy na końcówce szlaku w Prudniku.
Podczas naszej wyprawy zobaczyłem wiele nowych miejsc w Sudetach. Zachwyciło mnie piękno natury pasma: panoramy, skały, zachody słońca, klimatyczne schroniska górskie, w których spędzaliśmy wieczory. Najbardziej widokowy odcinek szlaku to wędrówka granią Karkonoszy ze skalnymi przepaściami kotłów polodowcowych. Mimo, że już kiedyś byłem w tych górach, dopiero teraz na nowo odkryłem ich piękno. GSS przez wiele kilometrów biegnie cichymi zakątkami Sudetów przez urokliwe ciche wsie. Poza gwarnymi Karkonoszami, Górami Stołowymi i miastami uzdrowiskowymi, były dni, że nie spotykaliśmy nikogo. GSS to również ludzie poznani na trasie. Czwartego dnia spotkaliśmy Andrzeja, z którym pokonaliśmy resztę trasy do końca. Ostatnie etapy szlaku to ukochane Góry Opawskie, które tym razem pokonałem nieco inaczej. Bo z perspektywy wędrowca, który przeszedł całe Sudety. Wędrówka GSS na długo pozostanie w mojej pamięci. To była niesamowita przygoda!