Prudnickie Centrum Medyczne ma zwiększyć bazę łóżkową dla pacjentów covidowych, z obecnych 35 do 43 miejsc
To już prawie przesądzone. Czekamy tylko na oficjalną decyzję wojewody – mówi „TP” prezes spółki Witold Rygorowicz. – Te 8 dodatkowych łóżek wyznaczy granicę naszych możliwości. Musimy radzić sobie własnym personelem, choć pewne zrozumienie znajdujemy ze strony Urzędu Wojewódzkiego i prawdopodobnie uda nam się dostać wsparcie od kilku żołnierzy do pracy bezpośrednio na oddziale, gdzie trzeba dowozić ciężkie butle z tlenem.
Od początku trzeciej fali koronawirusa oddział covidowy w prudnickim szpitalu obłożony jest w komplecie.
– Czasem zdarza się, że jedno lub dwa miejsca pozostają na krótko wolne, gdy na przykład przekazujemy chorych po zawale lub udarze do specjalistycznej lecznicy. W ciągu paru godzin puste łóżka zajmują nowi zakażeni – kontynuuje prezes Rygorowicz.
Przebieg COVID-19 u hospitalizowanych w Prudniku jest ciężki. Wszyscy pacjenci leżą pod tlenem. 19 pochodzi z województwa Śląskiego. Przywieziono ich jednej nocy w kolumnie kilkunastu karetek. Nieuniknione są zgony.
Pozostałe oddziały PCM pracują w trybie normalnym.
– Funkcjonują i są bardzo potrzebne, bo w związku z tym, że wszystkie szpitale wokół są albo bez interny, albo covidowymi, „zbieramy” pacjentów od Głubczyc po Głuchołazy, a nawet z Opola – podkreśla Witold Rygorowicz.
Na oddziale wewnętrznym do dyspozycji jest 26 miejsc (wcześnie było 35). Z kolei chirurgię „okrojono” z 30 do 16 łóżek.
– Mimo wszystko są to liczby, które póki co zapewniają potrzebującym pilnej pomocy medycznej miejsce w szpitalu – kończy nasz rozmówca.