Od czytelnika:
Spacer, poniedziałek. Wieczór dość zimny, około 4 stopni. Godzina 20:45. Okolice ulicy Dąbrowskiego, róg parku.
Starsza kobieta w wieku oko ponad 80 lat zamiata fragment ścieżki rowerowej i chodnika. Idę szybkim krokiem, mijam ją. Coś mi tutaj nie pasuje. Zastanawiam się co o tej porze robi starsza pani i po kilku krokach zatrzymuję się. Zawracam. Podchodzę, witam się i grzecznie pytam co takiego robi o tej porze. Nauczony doświadczeniem babci chorej na Alzheimera wiem, że często starsze osoby wychodzą z domu i nie potrafią do niego wrócić, robiąc irracjonalne rzeczy.
Starsza pani miłym głosem i trzeźwym umysłem odpowiada mi, że sprząta rozbite szkło, bo na tej ścieżce/chodniku pieski i inne zwierzęta mogą sobie ranić opuszki łap itp. W bardzo rozsądny sposób tłumaczy mi swoje zachowanie. Spokojny odchodzę i życzę jej dobrej nocy.
Ileż w tym było bezinteresownego dobra. Ciekawe czy ma jakiegoś pieska … nie wiem. Ludzie tzw. starej daty.
Piękny gest.