Nie żyje Henryk Larysz: „Mistrz Heini” zachwycał się światem

2

W wieku 85 lat zmarł Henryk Larysz, legenda głogóweckiego fryzjerstwa. Przez kilkadziesiąt lat jego zakład znajdował się na rynku i był jedną z wizytówek miasta nad Osobłogą. Często zwracano się do niego „mistrzu Heini”. W 2019 roku uhonorowany został tytułem „Zasłużony dla gminy Głogówek”. Jego zakład uznany został za Firmę 2019 Roku w plebiscycie „Wieży Woka” Tygodnika Prudnickiego.

W 2019 roku na łamach gazety ukazał się artykuł Henryki Młynarskiej przybliżający osobę Henryka Larysza. Wróćmy do niego jeszcze raz.


U mistrza Heinego. Tu czas się zatrzymał

Henryk Antoni Larysz jest kierownikiem  głogóweckiego salonu fryzjerskiego, mieszczącego się w zabytkowej kamieniczce zwanej Domem Sebastiniego.

Henryka MŁYNARSKA

Mistrz „Heini” zawodu uczył się w Prudniku u fryzjerów Pomykalskiego i Andrychowicza. Jako zdolny czeladnik zdecydował się walczyć o tytuł mistrza. Jego rodzice nie byli zadowoleni z decyzji jedynego syna, marzyli o innym zawodzie dla niego, wysyłając go  wcześniej na nauki do Technikum Budowlanego w Raciborzu. Ojciec  Henryka był wykwalifikowanym stolarzem przed wojną zatrudnionym przez hrabiego Oppersdorffa w zamkowej stolarni. Syn nie poszedł w ślady ojca, dopiero wnuk kontynuuje tradycje stolarskie, zaś Henryk spełnił swoje marzenie i w 1959 roku pomyślnie zdał egzaminy ustny i praktyczny otrzymując z rąk szacownej komisji Izby Rzemieślniczej w Opolu dyplom mistrza fryzjerskiego.

Henryk Larysz z pracownikami salonu w latach 70. XX w. (udostępniła H. Młynarska)

W 2019 roku mija 60 lat od dnia kiedy stanął za fotelem klienta z grzebieniem i nożyczkami w rękach. Tak bardzo kocha swoja pracę, że zapomina o tym, że dawno temu osiągnął wiek emerytalny. Nie wyobraża sobie życia bez kontaktu z ludźmi, których nie tylko strzyże, ale prowadzi z nimi rozmowy o tym, co dzieje się w naszym mieście, kraju, na świecie. W jego zakładzie fryzjerskim uczą się zawodu młodzi. Trudno ich zliczyć. Jak wspomina szef, około 200 praktykantów poznawało tajniki tego fachu. Mistrza Henryka podziwiają wszyscy, zachwycają się jego podejściem do życia. Nie opuszcza go humor, na twarzy zawsze uśmiech i serdeczność dla każdego klienta.

Mistrz z Głogówka wśród nagrodzonych fryzjerów Opolszczyzny – lata 80. XX w. (udostępniła H. Młynarska)

Z usług salonu korzystają nie tylko mieszkańcy Głogówka i okolic, ale stałymi klientami są też goście z Głubczyc, Prudnika, a często także i z Niemiec. Wśród tych ostatnich są przede wszystkim dawni mieszkańcy Głogówka. Odwiedzają mistrza Heinego, bo czują w nim przyjaciela, z którym można powspominać o tym, jak było dawniej. Asystentki fryzjerki starają się o to, by zasłużyć na pochwały kierownika zakładu, a klient wychodzi zadowolony z fryzury, obsługi i ceny, która nie rośnie…

Wystrój salonu niby nowoczesny, zmodernizowany, ale klimat panujący w dwóch pokojach jest niepowtarzalny. Wydaje się, że tu czas się zatrzymał, fotografie na ścianach, szafki, akwarium z rybkami, które szef kocha, krzesła… jak nie z naszych czasów. I  tak niech pozostanie, bo to tworzy tę niecodzienną atmosferę, magię salonu u „Heiniego”.

(udostępniła H. Młynarska)

Pan Henryk Larysz ma dwie pasje: fryzjerstwo i hodowla roślin. Kocha kwiaty. Jest ich mnóstwo w jego szklarni, ogrodzie i salonie. Oczy przechodniów przyciągają okazałe juki, oleandry i kaktusy, zdobiące okna wystawowe. W dzieciństwie miał prywatnego nauczyciela gry na fortepianie, pana Magierę. Uczył się, by nie denerwować rodziców. Nie został wirtuozem, ale kocha muzykę, chętnie bywa na koncertach Festiwalu Beethovenowskiego, śpiewa w chórze parafialnym. Na pytanie, skąd czerpie taką radość życia, odpowiada:

Kocham wszystko, co mi życie przynosi. Pielęgnuję uczucia miłości i przyjaźni, zachwycam się światem, który mnie otacza. I tym blisko mnie, w moim ogrodzie i tym dalekim. Podróżowałem po Włoszech, Niemczech, Grecji, byłem na Ukrainie. Na jakiś czas zastępowałem w  czasie wakacyjnym znajomych fryzjerów w ich salonach w Berlinie, Meinz i Kiel. Zawsze z radością wracałem do mojego rodzinnego  śląskiego miasta. Tu mieszkają moi synowie Zygfryd i Krystian z rodzinami. Zachwycam się wnukami i prawnukami, czuję się potrzebny i spełniony.

Na pytanie, jakie dostrzega różnice między czasem minionym a współczesnym, odpowiada bez zastanowienia, że jego klienci narzekają na brak czasu. Wpadają na strzyżenie i ciągle się spieszą. W rękach trzymają komórki, bez których nie wyobrażają sobie życia.

2 KOMENTARZE

  1. Mistrz. Niech spoczywa w spokoju.Sanepidzie – jesteście jak Gestapo. Dobrze, że sąd wojewódzki stanął po stronie sprawiedliwości i tego wielkiego, choć skromnego, człowieka.

  2. Byłem raz 20 lat temu. Zupełnie przypadkiem.
    Niezapomniane wrażenia. Do dzisiaj mam poczucie, że to był najlepszy fryzjer jakiego u jakiego byłem w życiu.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here