Kilku robotników kilkanaście metrów nad ziemią, w potwornym upale, bez zabezpieczeń, pracowało na budynku… Urzędu Miejskiego w Prudniku. Ich „wyczyny” z zatrwożeniem obserwowali przechodnie.
Powszechnie wiadomo, że roboty wykonywane na wysokości należą do szczególnie niebezpiecznych. Wystarczy chwila, by stracić nawet życie.
– W przypadku prac na dachu, by uchronić pracowników przed upadkiem, należy przede wszystkim zastosować środki ochrony zbiorowej w postaci balustrad, rusztowań i siatek ochronnych – przywołuje przepisy wiceburmistrz Jarosław Szóstka. – Dopiero, kiedy nie ma możliwości zastosowania środków ochrony zbiorowej stosuje się zabezpieczenia indywidualne w postaci szelek i uprzęży. Dodatkowo dach Urzędu Miejskiego w Prudniku, na którym wykonywane są prace, ma nachylenie do 20 proc., więc zabezpieczeni powinni być ci pracujący, którzy przebywają w pobliżu krawędzi dachu.
Część dachu od strony frontowej magistratu, co słusznie podkreśla nasz rozmówca, została zabezpieczona rusztowaniem i siatką ochronną.
– Dlatego mamy zastrzeżenia co do tego, że prace, które toczyły się dzisiaj (12 sierpnia – przyp. red.) nie były zgodne z przyjętym harmonogramem i regulaminem budowy, gdyż pracownicy mieli przebywać w innej, zabezpieczonej części dachu. Sprawa została już wyjaśniona z wykonawcą – zapewniał.
Nazajutrz sytuacja się powtórzyła, z tą tylko różnicą, że śmiałkowie pracowali w… jeszcze bardziej stromym miejscu.
Za nieprzestrzeganie przepisów lub zasad bezpieczeństwa i higieny pracy grozi do 30 tys. zł grzywny. Kara nakładana jest na wykonawcę lub osobę kierującą pracownikami.
– Dzisiaj nie przestrzega się podstawowych zasad BHP. Brakuje kontroli, a jak już są przeprowadzane, to tylko po łepkach – komentuje w mediach społecznościowych radny Zygmunt Bochenek.