Ekstremalna wyprawa na Pradziad – tędy będą wędrowali

0

W najbliższą sobotę (10 sierpnia) na szlak wyruszą uczestnicy pieszego IX Rajdu Prudnik – Pradziad organizowanego przez Oddział PTTK Prudnik i redakcję „Tygodnika Prudnickiego”. Turyści i biegacze z Polski, Niemiec, Słowacji i Rep. Czeskiej będą mieli kilkanaście godzin czasu na dotarcie na szczyt najwyższej góry Sudetów Wschodnich. W ramach rajdu odbędą się również Międzynarodowe Mistrzostwa Polski w Maratonie Górskim Lekarzy Weterynarii. Na końcu tekstu publikujemy ostrzeżenie przed największym wrogiem uczestników rajdu.

Schronisko „Dąbrówka” w Prudniku (fot. Andrzej Dereń)

0 KM. Po raz pierwszy w historii rajdu start będzie się znajdował w Szkolnym Schronisku Młodzieżowym „Dąbrówka” (w godz. 4.30 – 5.30). Pięknie odnowiony przez Gminę Prudnik budynek nie zawsze pełnił rolę turystyczną. Pierwotnie był to jeden z obiektów rozległego kompleksu koszar. Już w XVIII w. w mieście stacjonowało wojsko, krótko austriackie, a po zagarnięciu Śląska przez Prusy – niemieckie. Obecne, koszary powstały w latach 1901-1903, staraniem miasta, które chciało czerpać korzyści z powodu stacjonowania wojska. Jednostka posiadała strzelnicę artyleryjską przy drodze do Prężynki (zachował się potężny kulochwyt). Po 1945 r. historię niemieckiego garnizonu kontynuowało wojsko polskie. Stacjonowała tutaj jednostka Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (później Wojska Obrony Wewnętrznej) oraz Wojsk Ochrony Pogranicza (później Straż Graniczna).

Koszarowe zabudowania Prudnika (fot. Andrzej Dereń)

Żołnierze z tych formacji często posiadali archaiczny sprzęt wycofywany z jednostek przeznaczonych do działań frontowych na wypadek wojny. W 1968 r. prudnicka jednostka wzięła udział w zajęciu czechosłowackich koszar w Karniowie (Krnov). Prudniccy żołnierze brali udział w wielu inwestycjach na terenie kraju, m.in. budowali zaporę solińską w Bieszczadach. W latach 80. XX w. komórka prudnickiego WOP inwigilowała miejscowych działaczy „Solidarności”. Po przemianach ustrojowych w 1989 r. wojskowi oraz funkcjonariusze Straży Granicznej opuścili Prudnik. Obiekty koszarowe przekazano samorządowi, część z nich stała się własnością prywatną. Obiekty koszarowe zbudowane zostały w jednolitym stylu architektonicznym, nawiązującym do neogotyku. Do dziś zachowały charakter wyodrębnionej dzielnicy miasta.

Święte Źródło (fot. Andrzej Dereń)

0,4 KM. Święte Źródło to nowość na trasie rajdu. Od niepamiętnych czasów było tutaj źródło Heilbrunnen, które w 1844 r. obmurowano, otoczono marmurowym kręgiem i kratą. Pod koniec XIX w. źródlisko włączono do systemu miejskiego wodociągu. Śladem po tych pracach jest kilka studni, których włazy znajdziemy wśród drzew niewielkiego parku. Po wojnie pamięć o Świętym Źródle została zatarta, detale studni zniszczono (krata) i przykryto ziemią (marmur). Obiekt odtworzono w 2018 r., ale na razie bez możliwości poboru wody.

 

Pałacyk Fipperów w Lipach (fot. Andrzej Dereń)

1,4 KM. Okazała willa mieszczańskiej rodziny Fipperów znajduje się przy ul. Poniatowskiego na terenie d. folwarku z cegielnią (ta część Prudnika nosi nazwę Lipy). Pod koniec II wojny światowej znajdował się tu jeden z magazynów dzieł sztuki ewakuowanych z większych miast Rzeszy (lista Grundmanna). Obecnie mieści się tu siedziba Stadniny Koni Prudnik. Najstarszym zabytkiem Lip jest XVIII-wieczna, barokowa kaplica św. Antoniego (przy drodze) z bardzo ciekawym obrazem wewnątrz. Zajrzycie tam!

Wieża widokowa na Koziej Górze (fot. Andrzej Dereń)

2,3 KM. Jesteśmy na pierwszym szczycie rajdu. Wysokość jeszcze niezbyt okazała, tylko 316 m n.p.m., ale przyznacie, że ładnie tu jest. Powinniście tu trafić jeszcze przed wschodem słońca. Szkoda, bo to dobre miejsce na powitanie dnia. Na szczycie Koziej Góry znajduje się zielony krzyż postawiony jako ostateczna pamiątka po zniesieniu ekskomuniki, jaką obłożono kilkaset lat temu mieszczan prudnickich. Niektórzy znają to miejsce pod nazwą „wzgórza 106”, pamiątka z czasów garnizonu i miejsca ćwiczeń wojska. Jeszcze na początku lat 90. XX w. było tu sporo urządzeń wojskowych, w tym miasteczko „Jedlicze”, pozbawione uzbrojenia i silników czołg oraz pojazd gąsienicowy. Jeszcze dziś sporo tu okopów oraz pozostałości „budynków”. Oczywiście nie sposób pominąć drewnianej wieży widokowej, z której roztacza się widok na miasto.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: KOZIA GÓRA Z DRONA

Nowe stacje Drogi Krzyżowej przy sanktuarium św. Józefa w Prudniku-Lesie (fot. Andrzej Dereń)

2,7 KM. Sanktuarium św. Józefa w Prudniku-Lesie, czyli klasztor oo. franciszkanów z kościołem. To urokliwe i zaciszne miejsce w latach 1954-55 było miejscem uwięzienia przez komunistyczne władze prymasa Polski Stefana kard. Wyszyńskiego. Okazała Grota Lurdzka zbudowana została na pocz. XX w. ze skały wulkanicznej przywiezionej z zachodnich Niemiec. Nowością miejsca są stacje Drogi Krzyżowej z czerwonego piaskowca. Nawiązują one do dawnych kapliczek, które w latach 50. zostały zniszczone przez komunistów. W ich miejscu znajdowały się skromne, drewniane stacje słupowe. Przejdziecie też obok klasztornego cmentarzyka, gdzie pochowano franciszkanów, również tych, którzy opiekowali się domem demerytów na niedalekiej  Kaplicznej Górze.

Jeżyny w Lesie Prudnickim (fot. Andrzej Dereń)

Jeżynki, pierwsze witaminki na trasie.

Pomnik Eichendorffa na Kobylicy (fot. Andrzej Dereń)

6,1 KM. Pomnik Josepha von Eichendorffa postawili w 1911 r. prudniczanie na szczycie Kobylicy (395 m). Nie w mieście przy głównej ulicy, ale w lesie, na szczycie wzgórza, bo tak pasowało bardziej do twórczości niemieckiego poety romantyka. Poniżej szczytu znajduje się Żabie Oczko, wypełnione wodą wyrobisko nieczynnego kamieniołomu szarogłazu. Po II wojnie światowej do stawu wrzucano militarne pozostałości zbierane w okolicy. Według miejscowych opowieści na dno zbiornika miano nawet wrzucić czołg lub inny pojazd wojskowy, ale ponawiane w tym miejscu poszukiwania – również z udziałem nurków – nie przyniosły spodziewanych rezultatów.

Aleja Turystów na Długocie (fot. Andrzej Dereń)

7,9 KM. Po minięciu Dębowca wdrapiecie się Długotę (457 m), najwyższy szczyt powiatu prudnickiego. Tajemnicze wąwozy, które mija się w drodze na szczyt to relikty dawnej drogi z Prudnika przez Dębowiec do Jindřichova. Pod szczytem znajduje się grupa drzew posadzonych ku pamięci zasłużonych dla prudnickiego oddziału PTTK działaczy. Niestety nie wszystkie sadzonki się przyjęły, trzeba będzie odnowić nasadzenia. Początek alei dała śmierć w tym miejscu Józefa Waścińskiego, który wędrował z Prudnika do schroniska w Wieszczynie.

(fot. Andrzej Dereń)

Przyjemnie dla oka okoliczności przyrody. Towarzystwa dzikich zwierząt doświadczycie więcej, o ile nie będziecie zbyt głośni. W tle zabudowania Moszczanki.

Łowisko w Moszczance (fot. Andrzej Dereń)

12,8 KM. Strome zejście z Młyńskiej Góry (361 m) i jesteśmy przy łowisku pstrąga nad Złotym Potokiem w Moszczance. Nieco dalej widać most kolejowy, po którym poruszają się czeskie pociągi pasażerskie, przejeżdżające tu przez terytorium Polski (również w okresie socjalizmu). W tym miejscu żegnamy się z powiatem prudnickim i gminą Prudnik i odwiedzamy powiat nyski i gminę Głuchołazy.

Cicha Dolina w Pokrzywnej (fot. Andrzej Dereń)

15,6 KM. Przepiękna polana w Cichej Dolinie nad Bystrym Potokiem, to ulubione miejsce spacerów i odpoczynku. W okresie letnim przy polowej kapliczce odprawiane są nabożeństwa. Tu też błogosławi się pokarmy wielkanocne i przychodzi na pasterkę. W czasach niemieckich znajdowało się tu gospodarstwo przekształcone później w gospodę z pokojami gościnnymi. Jeden z właścicieli próbował tu uruchomić sanatorium wodolecznicze, ale ostatecznie obiekt w tej formie szybko przestał funkcjonować. Bystrym Potokiem biegnie historyczna granica między ziemią nyską a prudnicką, Dolnym a Górnym Śląskiem.

U „bram” Gwarkowej Perci (fot. Andrzej Dereń)
Drabinka na Gwarkowej Perci (fot. Andrzej Dereń)

16,4 KM. Przechodzimy przez drewniany mostek i wspinanym się Gwarkową Percią. Szlak biegnie dnami dwóch wyrobisk łupka fyllitowego, z którego wytwarzano kiedyś dachówki. Kamień dający się pociąć na płaskie płyty był idealnym materiałem na pokrycie dachów. Do dziś na niektórych budynkach zachowało takie pokrycie, jeszcze więcej „dachówek” znajdziemy w ruinach starych budynków, często w lasach. Bardzo łatwo je rozpoznać, ponieważ w płaskich kamieniach znajdują się niewielkie otwory, przez które przeciągają mocujące je druty. Atrakcją perci jest 35-stopniowa drabinka, największa tego typu konstrukcja w polskich górach. Kilka miesięcy temu drabinka stała się bohaterem mediów, ponieważ okazało się, że nie ma właściciela, a więc podmiotu odpowiedzialnego za jej utrzymanie. Ostatecznie decydenci dogadali się i nie ma zagrożenia, że solidna drabinka zniknie z krajobrazu Gór Opawskich.

Promocja w nietypowym miejscu. Warto zanotować. (fot. Andrzej Dereń)

Oho! Czyżby admin strony przyznał się do własności drabinki? 😉

Piekiełko (fot. Andrzej Dereń)

16,8 KM. Grzeszni uczestnicy RPP będą się tu czuli, jak u siebie w domu. Oto Piekiełko, kolejne nieczynne wyrobisko łupka.

Wandalizm w sympatycznej oprawie (fot. Andrzej Dereń)

Hmmmm…

 

Słup milowy w Jarnołtówku (fot. Andrzej Dereń)

18,6 KM. W centrum Jarnołtówka, przy rondzie zwróćcie uwagę na duży kamień. To pocztowy słup milowy. Za pomocą takich kamieni w XIX w. odmierzano odległości na ważniejszych drogach, na których funkcjonowały połączenia pocztowe. Kamień z Jarnołtówka wyznaczał pół nowej mili pruskiej (3,766 km). Jeszcze we 2010 r. stał na środku sąsiedniego skrzyżowania.

 

Figura św. Jana Nepomucena w Jarnołtówku (fot. Andrzej Dereń)

18,7 KM. Kamienna figura św. Jana Nepomucena w centrum Jarnołtówka. Przy skrzyżowaniu znajdują się ostatnie polskie sklepy przed granicą.

Na granicy państwa między Zlatymi Horami a Jarnołtówkiem. To najkrótsza droga łącza czeskie miasteczko z Prudnikiem. (fot. Andrzej Dereń)

20,6 KM. W tym miejscu opuszczamy Polskę i przechodzimy na teren Rep. Czeskiej. Za linią graniczną w krzakach znajdują się ruiny d. budynku celnego. Do czasu wyrównania granicy w latach 50. XX w. obiekt znajdował się po polskiej stronie. Blisko stąd do przysiółka Skowronków, który w związku ze wspomnianą zmianą granicy, przyłączony został w całości do Polski. Zachowały się zdjęcia przedstawiające niemiecki oddział wojska wkraczający na teren Czechosłowacji w 1938 r. Nieco później wracał tędy na stację kolejową do Prudnika Adolf Hitler po jednodniowych odwiedzinach w Kraju Sudeckim.

Na rynku w Zlatych Horach (fot. Andrzej Dereń)

22,3 KM. Zaledwie 2 kilometry po przekroczeniu granicy znajdziemy się na rynku w Zlatych Horach, dawnym górniczym miasteczku. Nam pozostanie tylko przejście główną ulicą miasta, ale warto tu kiedyś przyjechać specjalnie i rozkoszować się miejscową atmosferą, gdzie w gospodzie przy piwie (lub kofoli) czas jakby zwalnia. Dziewczynom radzimy tutaj zbytnio się nie rozsiadywać. Zlate Hory w XVII w. zasłynęły jako jeden z głównych ośrodków „procesów czarownic”. W samym tylko roku 1651 zgładzono tu 54 „wiedźmy”.

Leśny kanał przy „złotym” skansenie (fot. Andrzej Dereń)

24,8 KM. Za Zlatymi Horami, po wejściu do lasu będziemy szli przy cieku, którego woda „tece do kopce”. I faktycznie ma się złudzenie, że idąc w dół, „potok” obok płynie w górę. To kanał z wodą z rzeczki Olešnice, który łączy się z Czarnym Potokiem, a ten ze Złotym Potokiem i oczywiście nie płynie „do góry”, a w oceanie nie ścieka po krawędzi płaskiej Ziemi. 😉 Jeszcze „kilka kroków” i trafimy do skansenu górnictwa złota. Jest tu sklepik, sporo ławek. Dobre miejsce na odpoczynek.

Zlatorudne mlyny (fot. Andrzej Dereń)

25,5 KM. Zlatorudne mlyny. Tutaj drewniana maszyneria nie mieliła mąki, ale w mechaniczny sposób pozwalała na pozyskanie złota ze skał. Złote runo i te sprawy. To kolejne miejsce, które koniecznie musicie odwiedzić i skorzystać z wykładu przewodnika.

Rejviz (fot. Andrzej Dereń)

31,9 KM. Rejviz to najwyżej na czeskim Śląsku położona miejscowość. Miała szczęście, bo po II wojnie światowej, po wysiedleniu ludności niemieckojęzycznej, wieś została ponownie zaludniona przez Czechów, Słowaków, a potem również Greków. Jej atutem stały się walory turystyczne. Wioska zachwyca drewnianą, wręcz cukierkową zabudową. Weekendowi turyści przyjeżdżają tu chcąc odwiedzić Velke mechove jezirko, rezerwat torfowiska górskiego. W Rejvizie, przy pensjonacie o tej samej nazwie, znajduje się sklepik, gdzie można kupić napoje, coś zjeść, wypić kawę, ziołową nalewkę itd. Dla uczestników rajdu to ważne miejsce. Następny taki punkt, w zależności od wyboru trasy, będzie się znajdował w schronisku Švycarna lub przy ośrodku Eduard w Běli. Rejviz to już półmetek rajdu! Można powiedzieć, że teraz to tylko z górki…

W okolicach Rejvizu (fot. Andrzej Dereń)

32,9 KM. Jedna z kilku drewnianych kładek przy rezerwacie torfowiskowym koło Rejvizu. Lepiej tu zbyt długo nie bawić. Chodzi tu pasterz Gill z zatopionego na bagnie miasta, który jest wiecznie głody i przestrzega ludzi przed grzesznym życiem.

(fot. Andrzej Dereń)

Młode sarenki w rezerwacie. Jeszcze dość ufne wobec człowieka.

Bublavy pramen (fot. Andrzej Dereń)

34,1 KM. Bublavy pramen, cokolwiek to znaczy, to miejsce, gdzie można uzupełnić butelkę z wodą, o ile nie kupiliśmy jej w Rejvizie.

Kazatelny (fot. Andrzej Dereń)

36,4 KM. Kazatelny (925) to już szczyt ze słuszną wysokością. Coraz bardziej czuć „pradziadowe” klimaty. Nazwa góry związana jest ze skałami na szczycie przypominającymi ambonę.

 

Cmentarz jeńców radzieckich w paśmie Orlika (fot. Andrzej Dereń)

38,3 KM. W pobliżu Opawskiej Chaty znajduje się cmentarz jeńców Armii Czerwonej, którzy przebywali w znajdującym się nieopodal obozie. Pierwszymi jeńcami byli w sierpniu 1940 r. żołnierze polscy, których rok później rozdysponowano w innych obozach pracy. Ich miejsce zajęli jeńcy sowieccy z zachodniej Ukrainy. Warunki w leśnym obozie były bardzo trudne. Panował w nim tyfus i umieralność była wysoka. Tylko w ciągu jednego miesiąca na przełomie 1941 i 1942 r. zmarło 17 ludzi. Cmentarzyk tworzą kamienie z fotografiami zmarłych, których udało się zidentyfikować.

 

Wysoki Wodospad (fot. Andrzej Dereń)

53,2 KM (opcja II). To miejsce zobaczycie, jeśli wybierzecie trasę deluxe, czyli trudną, przez Bělę. To Wysoki Wodospad. Szlak jest tu bardzo ładny, skalno-wodny. Jego drugim atutem jest solidne podejście. Różnica wysokości między Bělą a Švycarną to prawie 700 m. Idąc przez Videlsky křiž podejście będzie wynosiło 440 m.

Odcinek szlaku nad Wysokim Wodospadem (fot. Andrzej Dereń)

53,7 KM (opcja II). Taka tam spiralka nad Wielkim Wodospadem.

Pradziad (fot. Andrzej Dereń)

Upragniony cel coraz bliżej!

 

Schronisko Szwajcarka (fot. Andrzej Dereń)

51,9/55,9 KM. Schronisko Švycarna, czyli „Szwajcarka”. Do szczytu Pradziada już całkiem blisko, więc nie warto robić tu dłuższego postoju. Odtąd czeka nas tylko „asfalting”. Obok budynku znajduje się źródło.

Pradziad na Pradziadzie (fot. Andrzej Dereń)

55,3/59,5 KM. Dziadek Pradziadek powita nas na szczycie. Znajduje się tam wieża radiowo-telewizyjna. Jej wierzchołek położony jest ponad szczytem Śnieżki, a to oznacza, że jest to najwyżej położony punkt na terenie Republiki Czeskiej.

Borówki z pradziadowych gór (fot. Andrzej Dereń)

UWAGA! Teraz obiecane ostrzeżenie przed największym wrogiem uczestników Rajdu Prudnik – Pradziad. Tak, to one, BORÓWKI. Złowieszczo fioletowe, zdradziecko słodkie, pełne witamin i ożywczego soku. Na trasie są ich tysiące. Będą nęcić turystów, by tylko „na chwilę” przystanąć i poskubać kilka owoców. Próbujesz jeden, dwa, trzy, siedem, dwadzieścia. Minuta zamienia się w kwadrans, a przecież na szczyt trzeba dotrzeć w wyznaczonymi czasie. Nagle orientujesz się, że na rękach i ustach masz ślady leśnego łakomstwa. Tego się nie ukryje!

Bądźcie ostrożni! One już tam są, dojrzewają w słońcu i już na Was czekają!

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here