Dla prudnickiej Pogoni rozegrał 100 mistrzowskich meczów, w których zdobył 1.022 punkty. Na boisku waleczny, prywatnie przesympatyczny. Obecnie reprezentuje barwy II-ligowego MCKiS-u Jaworzno, niewykluczone jednak, że jeszcze wróci na Łuczniczą. Paweł Bogdanowicz, bo o nim mowa, póki co razem z żoną toczy bój o zdrowie córki. Dwuletnia Julia cierpi na obustronne zwichnięcie stawów biodrowych. Konieczna jest kosztowna operacja. Poznajcie historię dziewczynki.
MARTYNA NIEMCZYK-BOGDANOWICZ (MAMA JULII):
Nigdy nie sądziłam, że serce może pęknąć na milion kawałków, bo tak kocha. Nie podejrzewałam, że nadejdzie moment, w którym jako mama nie będę w stanie sama pomóc swojej malutkiej córeczce. Kiedyś miałam marzenia o normalnym, pełnym radości macierzyństwie. Teraz marzę tylko o tym, aby moja Julka mogła chodzić normalnie, bez obawy o jej kości biodrowe, bez ciągłych potknięć… By tak było, potrzebujemy Twojej pomocy.
Julka jest cudem. Lekarze są zgodni, co do tego, że nie powinna się urodzić. Już w siódmym miesiącu ciąży miałam ją stracić. Jej serduszko biło 300 razy na minutę, była cała w obrzęku. Do dziś nie wiemy, jakim cudem jest z nami. Już wtedy pokazała, jaką ma wolę walki. Wtedy wydawało nam się, że wyczerpaliśmy limit strachu, bólu i bezradności. Niestety – nic bardziej mylnego.
Już w siódmym tygodniu życia Julci wykryto u niej wrodzone, obustronne, wysokie zwichnięcie stawów biodrowych. Wada bardzo rzadko występująca w tak zaawansowanym stopniu. Lekarze ponownie nie byli w stanie podać jednoznacznej przyczyny wystąpienia takiej wady. Od razu zaczęliśmy działać… Pierwsze pół roku Julcia spędziła w ortezach, które niestety nie przyniosły żadnych efektów. Lekarze podjęli decyzję o zamkniętej repozycji kości biodrowych pod narkozą i założeniu gipsu od pasa do stópek. Moja mała córeczka spędziła tak dwa miesiące – w ciężkim gipsie, nie mogąc się ruszać. Niestety i to nie pomogło, a my znowu uderzyliśmy głową w mur. Kości biodrowe nadal znajdowały się poza panewkami.
Zapadła kolejna decyzja – wbicie drutów Kirchnera i ponowne zagipsowanie Julci na kilka miesięcy. Moje serce pękło wtedy po raz setny. Nie mogłam patrzeć jak moją małą córeczkę znów otacza ciężki gips, z dziurą, w którą muszę upychać pieluchę. Nie mogłam swojego maleństwa normalnie przytulić, nie mogłam wykąpać, ubrać… Spacery były wyzwaniem, bo szeroki gips nie mieścił się do wózka.
Upały powodują, że Julcia spędza większość lata zamknięta w domu, z opuszczonymi roletami, żeby było jej nieco chłodniej. Je i funkcjonuje na leżąco, bo w gipsie nie może się zginać. W tym wszystkim jest silniejsza ode mnie. Ponownie pokazuje, jaką jest bohaterką – dzielną i uśmiechniętą pomimo przeciwności. Ja wstydzę się sama przed sobą, że płaczę i jestem słabsza od mojego maleństwa. Po czterech długich miesiącach zdejmujemy gips i czekamy na wyniki badania. Najgorsze dopiero przed nami – druty Kirchnera nie utrzymały kości w panewkach i cały proces leczenia nie przyniósł żadnej poprawy. Całe cierpienie idzie na marne.
Julcia ma już wtedy ponad rok, a my w dalszym ciągu stoimy w miejscu. Po kilku konsultacjach i badaniach dostajemy różne wizje leczenia, ale nasze zaufanie po ponad rocznej walce o jej zdrowe nóżki zostało zachwiane. Postanawiamy pojechać na konsultację do niemieckiej Schön Klinik w Vogtareuth, która specjalizuje się między innymi w takich przypadkach. Spotykamy tam ludzi z całego świata. Ponownie otrzymujemy informacje, które uginają pode mną nogi i powodują, że mój świat rozsypuje się na małe kawałeczki.
Julcia powinna przejść dwie operacje w wieku sześciu miesięcy, nigdy nie powinniśmy pozwolić jej postawić samodzielnego kroku z biodrami w takim stanie, nigdy jej kości nie powinny przebijać druty…
Lekarze z Schön Klinik dają Julci szansę na postawienie normalnych kroków. Operacja musi jednak odbyć się jak najszybciej, a do tego czasu mamy dopilnować, aby Julcia nie chodziła. To bardzo trudne w przypadku 2-letniego dziecka… Julka jest bardzo ruchliwa. Zaczęła chodzić w maju i jest to dla niej największa frajda. Staramy się jak najwięcej ją nosić, ale takie maleństwo nie rozumie, dlaczego nie może biegać, skoro potrafi.
Jestem przerażona, bo ratunek dla naszej córeczki kosztuje ogromne pieniądze – zbyt duże, byśmy sami mogli je zdobyć w tak krótkim czasie. Dlatego nadszedł czas, aby poprosić o pomoc. Julcia wycierpiała już wystarczająco dużo.
Proszę, pozwól nam wreszcie wygrać tę nierówną walką z chorobą.
Aby wesprzeć leczenie małej Julii, wystarczy wejść na stronę www.siepomaga.pl/nozki-julci i dokonać wpłaty. Liczy się każda złotówka!
Mój synek ma 2 latka. Od ok 3 miesiąca nosił szynę tubingena. Nic nie pomogła. Potem w szpitalu wyciąg 3 tyg. Zero rezultatów. Czeka go operacja jak będzie miał 13/14kg. Dodam, że mamy wysokie, wrodzone obustronne zwichniecie stawów biodrowych. Nikt nigdy wcześniej nie proponował operacji ze względu na jej ryzyko.
Dodam, że synek chodzi! Zaczął późno, ale udało się.
Nie wiem czy Mama to przeczyta, ale jeśli tak to proszę odpisać i jakoś się skontaktujemy. Podam lekarza, który nas prowadzi.
Pozdrawiam!
Dzień dobry,
Nasza Julka też zaczęła chodzić, ale jest to dalece odległe od prawidłowego chodu dziecka i można mu tylko zaszkodzić i zniszczyć kość, która nie jest niczym chroniona, bo nie siedzi w panewce. Jula dostała kategoryczny zakaz chodzenia do operacji.
W Polsce byliśmy u wielu specjalistów, znamy ich zalecenia, ale ciągłe niepowodzenia i cierpienie Julki w gipsach przez 8 miesięcy zaprowadziły nas do Niemieckiej kliniki.
Bardzo Pani dziękuję za wiadomość. Gdyby miala Pani jakieś pytania albo chciała wiedzieć więcej proszę do mnie napisać priv na fb.