Oto historia opowiadająca część mojego życia. Tą część, która miała największy wpływ na zdefiniowanie mojej osoby. Spisywana tygodniami w wielkich emocjach. Tylko dla ludzi o mocnych nerwach.
Kasper HELBIN
Jestem synem olimpijki, łuczniczki z Seulu oraz utalentowanego siatkarza, którego kontuzja kolana przekreśliła szansę na rozwinięcie się kariery seniorskiej. Z tej racji te dwie dyscypliny były ze mną od najmłodszych lat. Z perspektywy czasu wiem, że jako nastolatek byłem zakompleksionym grubaskiem i przeciętnym zawodnikiem. I tak żyłem sobie beztrosko jako nastoletni uczeń-łucznik do chwili, podczas której zostałem napiętnowany. Podczas weekendu, kiedy to razem z tatą wycinałem pozostałości zdziczałych drzew na rodzinnej działce, otarłem się o śmierć. Łańcuch piły spalinowej zahaczył o mój luźnym rękaw, zeskakując z prowadnicy, uderzył w moją rękę, uszkadzając mięśnie, tętnice i nerwy. Tylko dzięki zimnej krwi takich osób jak: mój tato, który wezwał pomoc i był przy mnie; ratowników medycznych, którzy sprzeciwili się dyspozytorce wioząc mnie do innego szpitala; chirurgowi z Prudnika, który pod presją czasu zatamował krwotok z tętnicy i zespołowi chirurgów z Opola, którzy mnie zszyli i poskładali, mogę o tym teraz mówić.
Nie było gwarancji, ale pozostawała nadzieja
Wyobraź sobie emocje, jakie towarzyszyły mi i całej mojej rodzinie. Z powodu utraty krwi dopiero trzy dni po operacji byłem w stanie się komunikować. Ból, strach, poczucie bezsilności towarzyszyły mi (…)
Artykuł w całości dostępny jest w „Tygodniku Prudnickim” nr 47 z 21.11.2018 w punktach sprzedaż oraz w najważniejszych ogólnopolskich platformach sprzedaży e-prasy: