W „Rzeczpospolitej” ukazał się artykuł Anny Cieślak-Wróblewskiej pt. „Alarm dla średnich miast – grozi im katastrofa”. Temat dla prudniczan znany, bo dotyczący analizy Polskiej Akademii Nauk na temat kondycji polskich miast średnich.
Anna Cieślak-Wróblewska przyłożyła się do tekstu i nie powiela już błędu innych dziennikarzy, którzy mylnie przypisywali Prudnikowi pierwsze miejsce wśród miast kryzysowych. Dziennikarka poprawnie klasyfikuje Prudnik i sąsiednią Nysę wśród grupy 23. miast kryzysowych, gdzie problemy społeczno-gospodarcze były w minionych latach największe.
Dla wielu samorządowców starania o rozwój to tak naprawdę walka o przetrwanie. Jeśli ich miasta ją przegrają, będą musiały zacząć się zwijać. Same sobie nie poradzą, potrzebują kompleksowego wsparcia od państwa – pisze Cieślak. Według niej problemy te przełożą się na postępujący proces wyludnienia. – Miasto bez mieszkańców zamiast iść do przodu, musi się zwijać. Można sobie wyobrazić na poły puste szkoły, przedszkola, szpitale, puste domy, bloki i ulice. Kasa miasta też może zaświecić pustkami, a tymczasem utrzymanie infrastruktury wybudowanej dziś na potrzeby znacznie większej społeczności stanie się jeszcze bardziej kosztowne.
W tekście możemy znaleźć komentarze i opinie samorządowców, również burmistrza Prudnika Franciszka Fejdycha.
– Dotknęły nas wszystkie plagi, w tym bezrobocie, depopulacja, migracje i emigracje, upadek największych w mieście firm czy też w końcu starzenie się społeczeństwa – komentuje dla „Rzepy” Fejdych. – Brak pracy to dramat mieszkańców, a luki po kiedyś prężnie działającym przemyśle obuwniczym i odzieżowym w naszym mieście nie udało się do dziś odbudować. Nasze działania są więc zdeterminowane na pozyskanie inwestorów, którzy stworzą w mieście nowe miejsca pracy.
Burmistrz Prudnika mówił o uzbrojeniu terenów inwestycyjnych, włączonych do strefy ekonomicznej i funkcjonujących tam trzech zakładach zatrudniających łącznie około 250 osób (to Henniges Automotive, Moretto i Furnika – przyp. TP).
Komentarze innych burmistrzów i prezydentów miasta są podobne. Choć niektórzy uważają, że analiza dotyczyła okresu kryzysu gospodarczego, kiedy wskaźniki miast rzeczywiście były krytyczne, a obecnie sytuacja ma się zdecydowanie lepiej.
– Takie analizy przyczyniają się raczej do rozpowszechniania negatywnego wizerunku miasta, co nie pomaga np. w próbie pozyskania nowych inwestorów – twierdzi wiceprezydent Ostrowca Świętokrzyskiego Marzena Dębniak, dodając że stopa bezrobocia spadła tam z 30 do 11-12 proc.
Włodarze średnich czy mniejszych miast, zwłaszcza w regionach o peryferyjnym położeniu, z dala od ośrodków przemysłowym, mają słabą siłę przebicia. Nawet grube pieniądze włożone w budowę stref aktywności gospodarczej nie dają gwarancji, że pojawi się tam w końcu jakieś duże przedsiębiorstwo nakręcające koniunkturę na lokalnym rynku – pisze Anna Cieślak-Wróblewska, zwracając jednak uwagę na to, że znowelizowana ustawa o strefach inwestycyjnych de facto z całej Polski czyni taką strefę, a ulgi dla zakładów innowacyjnych sprawią, że inicjatywy gospodarcze będą omijały najmniej atrakcyjne tereny prowincjonalne, którym brak potencjału choćby w wykwalifikowanej kadrze.
Czytaj również: Zmiany w strefach ekonomicznych: Prudnik może zyskać
Autorka artykułu wspomina o programie pomocowym państwa dla potrzebujących wsparcia miast średnich (m.in. współfinansowanie inwestycji w zamian za udziały w spółkach gminnych). Samorządowcy uważają jednak, że to nie do końca trafna pomoc.
>>LINK DO ARTYKUŁU W „RZECZPOSPOLITEJ” – KLIKNIJ NA OBRAZEK<<