Ukryte skarby i tajemnice Dolnego Śląska – tak frapujący temat miała dzisiejsza (13 lutego) prelekcja dr. Marka Battka dla uczniów starszych klas Szkoły Podstawowej w Łące Prudnickiej.
Były już pracownik Wydziału Geoinżynierii, Górnictwa i Geologii Politechniki Wrocławskiej opowiedział, bazując na własnych doświadczeniach eksploracyjnych (zawodowych), o najsłynniejszych podziemiach Dolnego Śląska i często powiązanych z nimi prawdziwych i domniemanych skarbach. Doktor Battek zachęcał do odwiedzin sztolni Walimia, czy podziemnej trasy turystycznej powstającej pod Zamkiem Książ w Wałbrzychu.
Część historii dotyczyła również pośrednio ziemi prudnickiej. Na przykład w kontekście słynnej Listy Grundmanna, według której jedna ze składnic cennych zbiorów sztuki mieściła się willi Fipperów w Lipach oraz w niedalekim klasztorze franciszkanów w Prudniku-Lesie. Mówił również o prywatnych „depozytach”, czyli przedmiotach chowanych przez niemieckich mieszkańców Śląska uciekających przed frontem lub udających się na – ich zdaniem – czasowe wygnanie na Zachód. Były to „skarby” o przeróżnej wartości, od biżuterii, po naczynia, a skończywszy na… produktach spożywczych, np. słoninie. Do odkryć takich „schowków”, choć coraz rzadziej, dochodzi do dziś. O większości z nich nic nie wiadomo, ponieważ odkrywcy nie informują o ich znalezieniu.
Dr Battek krytycznie oceniał doniesienia ludności o „skarbach”, wskazując, że zdecydowana większość z nich okazywała się nieprawdziwa. Najczęściej wynikało to z tego, że świadectwa pochodziły od osób już nieżyjących lub takich, z którymi kontakt był niemożliwy. Najczęstsze historie to ciężarówki ze skrzyniami pod eskortą SS-manów (w latach 90. XX w. na podstawie takiego doniesienia przekopano bez spodziewanego efektu okolice plebanii w Podlesiu o czym pisał „Tygodnik Prudnicki”), albo Niemcy, którzy po wojnie przyjeżdżali, rozstawiali namiot, a potem szybko wyjeżdżali, zostawiając dziurę w ziemi. Niewiele wspólnego z prawdą mają też legendy o tunelach lub sztolniach z zamaskowanymi wejściami. Dr Battek wie o takich zdarzeniach najwięcej, ponieważ miał okazję samemu weryfikować ich prawdziwość.