Wprawdzie w bocianim kalendarzu są pewne opóźnienia, ale sierpień to zawsze czas odlotów w daleką podróż.
Jak potwierdzają to – pomimo wakacji – obserwacje niektórych, byłych już gimnazjalistów, również mieszkańców sąsiadujących z gniazdami, a także w opinii Anny Grzegockiej – to był (i jest nadal) dla bocianów bardzo dobry rok, chociaż nieco opóźniony w stosunku do typowych terminów bocianiego kalendarza. Późniejsze były przyloty, a więc i cały cykl rozwojowy ma pewne „poślizgi”. W lipcu młode powinny osiągać już rozmiary dorosłych osobników i nie tylko stać już w gnieździe, ale też uczyć się sztuki latania, to tym razem jeszcze w połowie miesiąca pisklęta – nawet jak były – nie pokazywały się i trudno było określić ich ilość. W sierpniu powinny już szykować się do jesiennej wędrówki, a dopiero pod koniec lipca stanęły w gniazdach i dopiero w pełni się ujawniły. (…)
Marek KARP
Ciąg dalszy artykułu w „Tygodniku Prudnickim” z 2 sierpnia 2017.