Trzynaście dni na Głównym Szlaku Sudeckim

6

Beata Ratajczyk i Tomasz Małkowski z Zabrza skończyli dzisiaj w Prudniku przejście Głównego Szlaku Sudeckiego. Dziś trzynasty dzień ich blisko 450-kilometrowej wędrówki ze Świeradowa-Zdroju przez większość pasm Sudetów. Ostatni dzień to trasa licząca ponad 35 km z Głuchołaz – gdzie nocowali – przez całe Góry Opawskie. Średnio wędrowali dziennie ponad 30 km, choć zdarzały się dni, kiedy było to nawet 50 km. W Prudniku punktem końcowym GSS jest dworzec kolejowy.

Turyści otrzymali w Prudniku certyfikaty przejścia Głównego Szlaku Sudeckiego przygotowane przez Agencję Sportu i Promocji, a wręczone jeszcze w drodze – przy Świętym Źródle – przez lotną brygadę „Tygodnika Prudnickiego”. Wędrowcom gratulujemy!

(fot. Andrzej Dereń)

6 KOMENTARZE

  1. O tym Świętym Źródle to już nawet nie wspominajcie bo wstyd jakich mało. Obraz jaki daje miasto turystom przy Świętym Źródle to wstyd i żenada. Po awarii pompy, została ona w tym roku zdemontowana i od około 2 lat nikt nie poczuwa się do odpowiedzialności jej naprawy. Czyli Święte Źródło NA SZTUKĘ.

  2. Jako że mam działkę za Małpim Gajem i codziennie przechodzę tamtędy to ta pompa działał tylko przez 2 miesiące od oddania do użytku tego Świętego Zródła czyli jakoś na jesieni od października do początku grudnia. Później przez rok czy dwa pompa była cały czas zepsuta i w końcu zdemontowana. Z oględzin tej pompy – jak była nówka sztuka zaraz po założeniu – było widać że to nie jest pompa do użytkowania tylko pompa ozdobna jako ekspozycja do ogródka przydomowego która przy okazji coś tam może działać – taka chińska atrapa starodawnej pompy. Nie była wykonana ze stali nierdzewnej ani na zewnątrz ani w środku i już w pierwsze dni jak się tą pompą pompowało to sama rdza leciała nawet jak cały 5 litrowy kanister napełniłem a pompowałem chyba z 5 minut bo pompa tyle wody dawała że tylko kapało z niej – 90 % wydajności było marnowana bo tłok przepuszczał powietrze bokiem. W następnych tygodniach było tylko gorzej. Już kilka dni po oddaniu do użytku (po pierwszym deszczu) na zewnątrz sama rdza był na wszystkim – nawet na tym pomalowanym farbą też zresztą taką że obłaziła jak emulsja i wszystkie elementy nie malowane (nakrętki, śruby, sworznie, bolce itp) też tak zardzewiały. Już w pierwszy dzień mimo że byłem chyba jedynym kto chciał to użyć do napełniania małego kanisterka, to wszystkie śruby na głowicy pompy i na dole pompy były luźne że palcami podokręcałem bo pompa się niemal rozpadała. Widać że ta pompa tak niedokładnie wykonana że nic tam do siebie nie pasuje i luzy takie że historia. Partanina wykonania samej pompy i partanina w instalacji. Jako że była to pompa atrapa to trzeba było dać tabliczkę że zakazuje się dotykania tej pompy bo jest to atrapa a samą pompę najlepiej umieścić w przeźroczystej gablotce z pleksi tak jak przy remizach OSP są zabezpieczani Św. Floriani aby nie zgniła w dwa lata i uległą biodegradacji. Być może jakieś nowe przepisy ekologiczne wymagają aby taka pompa ulegała biodegradacji za kilka lat. Mi się wydaje że po dwóch latach ta pompa tak zgniła że już nie ma co ani naprawiać ani nawet z powrotem przykręcić bo rdza wszystko przeżarła. A co ciekawe pod pompą i na całej studni jest nawierzchnia z małej kostki granitowej a pomiędzy kostkami jest miał granitowy więc jak z pompy wyleciało z liter wody (ktoś ręce myję czy twarz chce przepłukać) to wszystki ten miał wypłukało z pomiędzy kostek i całe kostki były odsłonięte i luźne (ze palcami można było wyciągnąć). I to nie tylko pod wylotem pompy ale wszedzie bo nigdzie nie ma odpływu wody i tak od pompy do końca studni nadmiar wody płynie pomiędzy kostkami i wszystko wypłukuje z pomiędzy kostek. Więc jak widać wszystko wskazuje (podłoże pod pompą i sama pompa) na to że to jest atrapa bo jakby tak z wiadro wody wypompował na posadzkę to cała kostka by spłynęła. Tylko się pytam : po co jakiś dureń podłączał atrapę pompy pod wodę skoro sama pompa nie pompuje a woda jej szkodzi a posadzką wokół pompy nie jest odporna nawet na deszcze i działanie pompy jej szkodzi. Na to co piszę mam zdjęcia porobione z pierwszego dnia jak otwarto te pompę.

    • Dodam że odgłosy jaka ta pompa wydawała w pierwszy dzień po jej udostępnieniu przy próbie pompowania to same zgrzyty, chroboty i piski (nic nie przypominało prawidłowej pracy takiej pompy) a luzy takie że stuki przy pompowaniu (przy zmianach kierunku pracy wajhy) były słyszalne chyba na klasztorku.

      • Przykro czytać, ale podzielam spostrzeżenia, bo też obserwowałem szybką destrukcję pompy. Widać wykonawca inwestycji wybrał tani, tandetny model, gmina odebrała zadanie bez uwag i teraz mamy tego konsekwencje. Szkoda, bo idea odtworzenia tego źródła w postaci pompy była bardzo dobra. Udało się jeszcze odsłonić marmurowe schody z 1844 r. Poza tym przecież nie mówimy o jakichś zaawansowanych technologiach, tylko zwykłej pompie, która powinna być naprawiona drugiego dnia po stwierdzeniu uszkodzenia. Woda pitna być nie musi, wystarczy do przemycia się.

        • Andrzejku. Może byś się zajął sprawą ubikacji na nowym klasztorku. Już chyba 2 lata minęły jak je zbudowali a nigdy nie były otwarte. Publiczne pieniądze w błoto poszły. I nie ma winnych i odpowiedzialnych.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here